Domorosła socjologia
Błagalnice,
piekielnice? Nie! To w antycznych tragediach było Pierduśnice. Tak,
pierduśnice. Pierduśnice to podobno były ongiś pewne panie. Osoby z
gatunku już wymierającego, przynależnego właściwie głównie okresowi w
dziejach naszego kraju zwanemu PRL i w pewnej części późniejszemu,
emerytki mianowicie. Pierduśnice to były emerytki lub prawie emerytki,
które większość białego dnia przesiadywały w oknach, z łokciami opartymi
o umieszczone tam etatowe poduszki i obserwowały wszelki ruch i bezruch
w okolicy, bardzo często i namiętnie go potem i w trakcie komentując.
Mowa o osobach, które - w zależności od wyznawanej szkoły – wiedzą o nas
więcej niż my sami, lub wiedzą więcej niż google To kiedyś, ale w
gruncie rzeczy pierduśnice, acz może już bez poduszek są w zasadzie i w
jakiejś odmianie nadal i wszędzie. Nawet tam, skąd – wydawałoby się –
nowoczesność już je wygnała. Na wsiach – jak wcześniej. Na osiedlach
zawsze się znajdą jakieś emerytki czy rencistki mające czas, widzące
wszystko dookoła. W centrach dużych miast niby życie pędzi, ale tez
zawsze jest ktoś, kto obserwuje, widzi. W nowoczesnych apartamentowcach
mieszkają ludzie wysokiego standardu i ego, ale często jest tam, na
przykład pan strażnik z monitoringiem. Zasadniczo chyba już tylko ludzie
mieszkający w jakiejś zupełnej głuszy, lub nie mieszkający nigdzie, są
od pierduśnic wolni. Rzecz jasna pierduśnice to gatunek ludzki,
przynajmniej na zewnątrz, pogardzany. Taki typ zachowania świadczy o
pewnym wyautowaniu i niskich ciągotach. Interesuje je nazbyt życie
ludzkie, co jest pobudką niskich lotów. Mają czas na lustrację
okolicznego środowiska ludzkiego, ergo nie zasuwają w pościgu za
fajniejszym monitorem w korpo, zatem nie ma za co chwalić.
W
mojej okolicy w rolę pierduśnic wcieliły się osoby, których grono
określamy mianem - „ławka”. „Ławka” to właśnie panie w wieku o jakim
mowa wcześniej, mające też nazbyt aż czasu i wszelką wiedzę na temat
wszystkich. Mieszczą się w schemacie ni centymetr poza niego się nie
wychylając i zajmując sobą każdy centymetr i każda cechę tegoż schematu.
Ku naszemu nieszczęściu „ławka” w sensie dosłownym i przenośnym
ulokowana jest w miejscu, z którego dokładnie widać wejście do nas,
zatem od dawna nie mam najmniejszych złudzeń, że widzą mnie zawsze, nie
rzadziej pewnie niż satelita i w każdej sytuacji. Pogodziłem się zatem z
nawrotem kultowego hasła komuny, permanentną inwigilacją. Nie ukrywam,
że myślę o tych osobach to, co napisane powyżej i mniemanie moje o nich
również, jak powyżej.
Niedzielnie
robiłem popołudniową kawkę. Machinalnie wykonując wyuczone ruchy
dłońmi, bo oczy wgapione miałem, zupełnie jak mi się wydawało –
bezwiednie i beznamiętnie, w okno, czy raczej w to co za nim. Nagle
zawołałem, z natężeniem głosu i namiętnością godną naprawdę dużo lepszej
sprawy:
- Ty, patrz! Jakiś alimenciarz dziecko przywiózł!!!
Beata
podeszła do okna. Wczuła się w mój klimat i zawołała coś w stylu:
„pokaż alimenciarza”. Nawet pies, który ogólnie w domu jest – lekko
rzecz określając – wyciszony, teraz zaczął szczekać, podleciał,
wyskoczył na parapet i jął namiętnie wpatrywać się w szybę. Naprawdę,
tylko mu poduszkę podłożyć
- Czemu alimenciarz?
- A, no taki wniosek wysnułem. Podjechał jakiś gość, tatowacie wyglądający i czule się żegnał
z chłopcem, który po chwili wszedł do domu. Chłopaka znam, mieszka tu sam z mamą. Faceta
nie znam. Jest niedzielne popołudnie. Pomyślałem więc, że alimenciarz odwiózł syna po wspólnie spędzonym z nim łikendzie.
-
No proszę. Zaobserwowałeś, pomyślałeś. To naśmiewasz się z naszej
„ławki” ile dni w roku, a sam wszystko zaobserwujesz, spostrzeżesz,
odnotujesz, jak te plotkary, ha ha.
-
Nie no, czemu jak plotkary? Po prostu obserwacje socjologiczne
poczyniam. Lustruję otaczający mnie świat, jako część mojego życia,
wyciągam wnioski na temat tego, co się w nim dzieje, co nim rządzi,
jakie są prawdiłowości. Nie wolno? Chyba wolno? Skoro wolno
dziennikarzom, pisarzom, blogerom, politykom, to mnie chyba też wolno, w
końcu demokrację mamy.
-
No to może nasza „ławka” robi to samo? Po prostu obserwacje
socjologiczne poczynia. Lustruje otaczający je świat, jako część ich
życia, wyciąga wnioski na temat tego, co się w nim dzieje, co nim
rządzi, jakie są prawdiłowości.
- No może. Ale najlepiej to można naszego psa nakręcić na to, że się coś dzieje.
Komentarze
Prześlij komentarz