Być jak wszyscy - sezon ogórkowy II

    Początkowo zapragnąłem bardzo zacytować tytuł znanego filmu: "Być jak Stanley Cubrick", ale raczej zbyt nieścisła analogia tutaj będzie.
    Lubię przeglądać facebooka. Nie wiem na ile to czynność sensowna, ambitna i górnolotna, ale lubię. Przede wszystkim ta czynność wypełnia mi pewną lukę w życiu. Nie mam intensywnych plotkarskich kontaktów w pracy. Dzieci nie przynoszą mi wieści ze szkoły. Nie wiem czym żyje świat, trudno mi więc być jak inni. A zawsze mnie uczono - patrz jak zachowują się inni. Nawet jak chcę iść usiąść wśród ludzi na pobliską memu domowi ławkę żeby posłuchać co słychać na dzielni, zwykle wszystkie miejsca są kurwa zajęte. Dzięki facebookowi wydaje mi się, że mniej więcej przynajmniej wiem czym żyje świat. I tak na przykład, gdy wróciliśmy z dłuższych (choć nie najdłuższych) wakacji, zdziwiła mnie tam ilość postów - podkreślę że nie wiadomość tylko postów - na temat uchodźców z Syrii. Nie będąc zgubiłem jakoś kontekst polityczno społeczny sprawy.
     Po pierwszym udanym jakoś wzięło nas na drugi rzut zapraw. Nie napiszę że na zimę, bo nie wiem czy dotrwają, a wiadomo z mediów że kryzys w naszym kraju i trzeba oszczędzać zbędnych słów. W każdym razie słoiki poszły w ruch. Akurat przed napełnianiem treścią przypadła mi rola pomywacza ich. Usłyszałem, że trzeba to zrobić bardzo dokładnie. Bo wystarczy że zostanie nie zmyta mała drobinka. To ona potem, nawet po jakimś czasie nieco urośnie, napełni słoik gazami i eksploduje czyniąc wybuch, wypychając wieczko, wyrzucając całą lokalną i osiadłą treść na zewnątrz. Zaraz mi się przypomniał ten mały Syryjczyk z rysunków na facebooku, oklejony granatami, pytający mamy czy wysadzi go pod szkołą.

Komentarze

Popularne posty