Dylan.



 Na kilka tygodni przed sławnym i zwycięskim remisem Legii Warszawa z Realem Madryt na własnym boisku i bez własnych kibiców, Bob Dylan znany autor rockowy - otrzymał literacką Nagrodę Nobla. Jak każdy wybór, tak i ten, spotkał się z krytyką. Że taki rock to zbyt niskich lotów twórczość, jak na ten zaszczyt. Zimmerman nieco potwierdził, że z takich obszarów się wywodzi,po kilku tygodniach stwierdzając, że "Nobla" odbierze, jeśli "da radę". Nie wiem, czy dziś ktoś jeszcze słucha Boba Dylana. Był chyba z tym problem nawet w latach, kiedy istniała nawet jakaś tam moda na legendy rockandrolla. Dziś jej nie ma. Nawet wtedy, smutas z wokalem kozy był ciężkostrawny. Nikt przy zdrowych zmysłach natomiast nie negował jego prześwietnego wpływu na tą muzykę i twórczość innych. Prosiłoby się o polski cytat: "my wszyscy z niego". Nikt przy zdrowych zmysłach nie przeczył, że Dylan był i może jeszcze jest prześwietnym autorem. Tekstów, muzyki. Wielu godnych muzyków, a to solo, a to w zespołach, robiło przysłowiową furorę, odtwarzając jego utwory. Wielu przy zdrowych zmysłach trzeźwo twierdziło, że piosenki Dylana są rewelacyjne, ale w innych wykonaniach. Nieskromnie i z pełnym uznaniem dla swoich zmysłów przyznam, że też tak twierdziłem i twierdzę nadal, "Nobel" niczego tutaj nie zmienia.

    Po kilku tygodniach i w bliskim sąsiedztwie słynnego i zwycięskiego remisu Legii Warszawa z Realem Madryt na własnym boisku przypomniał mi się temat Dylana. Wpadła mianowicie w ucho, po latach płyta z utworami Jacka Kaczmarskiego, w wykonaniu zespołu "Strachy na lachy". Napadło mnie skojarzenie, że Kaczmarski, to taki Bob Dylan znad Wisły. Wiem, pewnie nie ja jeden tak kojarzyłem. O ironio, Kaczmarski śpiewał nawet piosenkę Amerykanina, parodiując jego kozi zaśpiew. Teraz zestawiłem to jednak nie tylko z uwago na wielkość autorów i ich styl. Głównie przez związek, taki, że dla mnie Kaczmarski to również autor nieprzeciętny i niepodrabialny, jednak - właśnie - autor. Jego piosenki znacznie bardziej mi się podobają w wykonaniach innych muzyków, niż samego Jacka K. Jak dla mnie, jego wokal był dosyć nijaki i bez emocji, gra na gitarze podobnie. Oczywistością jest, że w słynnym trio, to wokal Gintrowskiego nadawał piosenką zęba. Ale późniejsze wykonania, czy to właśnie "Strachów....", czy jakiegoś "Habakuka" też mnie bardziej ruszały. Zaiste historia, jak z Dylanem. Nie znam Boba D. zbyt dobrze, tłumaczeń jego tekstów. Ciekawe, czy też takie doły, jak u Jacka K. Teksty Kaczmarskiego, to bez dwóch zdań mistrzostwo kompozycji i erudycji. I to w jakiej masie? Facet, wcale niespecjalnie długo żyjący niestety, napisał tego prawie jak Kraszewski, nieprawdopodobne ilości. Piosenek, a jeszcze wiersze, a powieści, a sztuki. Wszystko to miało jednak wspólną cechę. Strasznie przygnębiające. Na co by nie patrzeć. Śpiewak zawsze jest sam, cień wlecze go. Obojętnie jak się życie toczy i jaka epoka, "Nasza klasa" zawsze do wycia do księżyca nakłania. Teraz ponownie zawiesiłem się na piosence "Kazimierz Wierzyński". Fantastyczny styl. Frazy: "przedświat dziecięcy",  "zaświat to przecież kresy naszych marzeń, rajów utraconych w dzieciństwie rubieże". Ale też przez frazy te, jak i inne, typu: "w ostatnim skoku w nieskończoną dal", doły jak nigdy, albo jak zawsze u Kaczmarskiego. Na listopad jak znalazł.


Komentarze

Popularne posty