O przemijaniu

 Można poetycko, jak Tetmajer jakiś, nie przymierzając. Niestety nie czytałem nic takiego wczoraj, mecz oglądałem. Legii Warszawa z Ajaxem Amsterdam. Rywalizacja bez większej historii. Choć nie, jeden element był wart uwagi. Wszedł zmiennik, około 70 minuty. Następnie, 15 minut później, jego kolega z boiska dostał czerwoną kartkę, skutkiem czego musiał zejść, a w efekcie tego z kolei, ten zmiennik, który grał od chwili, został zdjęty z boiska. Rzadka sytuacja, żeby zmiennik został zmieniony. A zmiennikiem był młody Kluivert, syn Patricka Kluiverta, kiedyś godnego napastnika holenderskiego. Takiego, no, w moim wieku prawie. Refleksja mnie na widok juniora naszła. Kiedyś piłkarze, to byli starzy faceci, z wąsami i owłosionymi nogami. Tacy tatowie. Potem przestawali grać, zaczynali być asystentami trenerów. Potem trenerami głównymi, nawet selekcjonerami. Potem pojawił się jakiś, na przykład, Ebi Smolarek. Syn starego Smolarka, który był godnym piłkarzem, gdy ja byłem dzieckiem. Nie wiem, czy godnym. Przykład może trochę niestosowny, bo potem na łono Abrahama trafiało się odchodzić już tym piłkarzom, jak na przykład przywołany już Smolarek, którzy byli godni, jak ja byłem dzieckiem. Pojawia się coraz więcej grających synów piłkarzy, którzy byli godni, gdy ja nie byłem już dzieckiem, takich moich rówieśników. Młody Kluivert, młody Zidane, młody Kosecki. Młody Kluivert zszedł wczoraj, przed końcem meczu. Chyba zbyt godny nie jest, nie wiem, czy go znów zobaczę. Wiem natomiast, i wkurza mnie to, że niebawem mogę zobaczyć jego syna, czyli wnuka Patricka. To będzie moment.

Komentarze

Popularne posty