Polityka uczona w szkole


Przeczytałem dzisiaj w lokalnym portalu Bielska-Białej, że w piątek ma być w szkołach strajk, w ramach protestu przeciw reformie oświaty. Fajnie, reformę nie za bardzo popieram. Ciekawa natomiast jest forma tegoż strajku. Otóż rodzice, rozumiem że ci niepopierający zmian, co będzie pewnie jakimś wyrazem skali poparcia dla rządu, nie poślą dzieci do szkoły. Rewelacja. Cios to będzie dla tych placówek i MEN niepomierny. A przez weekend nadganianie zaległości. Co tam, i tak deszcz ma być. Przypomniało mi się w związku z tym powiedzenie z moich lat podstawówkowych. Gdy ktoś czegoś nie umiał, często mówił że nie wie, bo tydzień temu, czy kiedyś tam, był chory. Nauczyciele lubili odparowywać na to: „a jak za 30 lat cię zapytają np. ile jest południków to odpowiesz że nie wiesz, bo wtedy 30 lat temu byłeś chory?”. Dzisiejszego Jasia, jak zapytają np. ile jest południków, odpowie: „nie wiem, bo 30 lat temu strajkowałem”. Chociaż biorąc pod uwagę, że rodzice przymuszą do protestu, powinien raczej odpowiedzieć „zostałem strajkowany”.
Kilka dni temu media doniosły o limuzynie rządowej z premier Szydło jako pasażerką (choć Beata Szydło chyba wolałaby być pasażerem), którą stratowało seicento. Według wstępnych informacji sfer rządowych poruszała się (limuzyna owa, bo czy premier Szydło też, to już nie wiadomo) z prędkością 50 km/h, jednak w momencie zderzenia z drzewem do było prawie 90 km/h. W związku z czym w jakimś internetowym memie wyciągnięto z tego wniosek, że drzewo poruszało się z prędkością 40 km./h. Ktoś w komentarzu w serwisie społecznościowym mi odpisał, że na niektórych rzuca się ziemia, albo asfalt. Poczułem się oszukany, albo raczej niesłusznie przez lata w dzieciństwie oskarżany zarzutem: „czyś ty na głowę upadł”?
Więcej albo mniej dni temu, bomby zegarowej na tej podstawie nikt konstruował chyba nie będzie więc mniejsza o taką dokładność, po internecie krążył inny mem. Alb raczej zlepka jakaś. Na podstawie zdjęć z”Gazety Wyborczej”. Że niby ta, komentując „lex Szyszko”, publikowała mało sweet focię jakiejś wiewiórki, która nie ma się gdzie skitrać, bo drzewo ścięli. No i obok było chyba zdjęcie lokalizacji tego drzewa, na dowód że ścinka nie ma związku z „lex Szyszko”. No i że to manipulacja. „Wyborcza” wyżej pisała, że to symbol. Tylko w sumie nie wiem, czy słowa symbol używała już wcześniej, czy dopiero w reakcji na ten zlepek. Tutaj też przypomniała mi się sytuacja z szkoły. Średniej tym razem. Polonistka czytała, dajmy na to, że były to „Stepy Akermańskie”. Padał tam test w stylu: „widziałem ślady żurawi na śniegu”. Jeden koleżka na to zdziwiony i zniesmaczony: „Żurawie? W zimie?”. Tak to z recepcją symbolu bywa. W tym samym roku, tylko bardziej wiosną, na lekcję z tą sam panią „psor”, przez okno wdarł się do klasy zajebisty świergot ptaka. Wszyscy zafascynowani, więc „pani psor na to”: „no to posłuchajmy chwilę”. Po niecałej chwili ten sam koleżka na to: „samicę woła”. Po „lex Szyszko” już nie zawoła.

Komentarze

Popularne posty