Alkoholowe klamry III RP

Foto: Historia Polski dzień po dniu FB
Na dniach chyba mają głosować na Wiejskiej ustawę, najważniejszą pewnie dla narodu polskiego, może bardziej dla społeczeństwa, czy wręcz Polaków, tą ograniczającą handel alkoholem. Trybunał Konstytucyjny mało kto czai, sądy też nie wszyscy, Kodeks Wyborczy – przemilczmy. Alkohol za to? Zna każda płeć, każda profesja, każdy poziom, każdy stan, często i ponad stan. Mają więc ograniczyć. Troszkę mnie to wisi, bo nie mam problemu z alkoholem, z pieniędzmi n alkohol też. Co jedynie,to nie jestem zwolennikiem ograniczeń. Nic nowego, władza wszystko ogranicza oprócz samej siebie. 
Ciekawostka pewna do tego dołączyła. Otóż jak napisane zostało na profilu fb „Hisoria Polski dzień po dniu”, równe 27 lat temu został zniesiony „peerelowski” zakaz sprzedaży alkoholu przed godziną 13 – stą, wprowadzony w 1982 roku. Wówczas również mi to zwisało, gdyż w tamtych latach tym bardziej nie miałem problemu z alkoholem, W każdym razie okazuje się teraz, że po 27 latach kończymy zataczać pewne koło Mieć należy nadzieję, że owo koło nie okaże się emotikonką z pociągnięta przez swój środek pionową kreską? Bo wtedy, to nic tylko się upić, jak wiadomo, to jedno zawsze warto. 
Próbowałem przypomnieć sobie, jak i na co ta dostępność alkoholu przez te lata wpłynęła? Jedyne co mi przychodziło na myśl, to wszelkie ekscesy polityków. Na pomroczności jasnej zaczynając, przez wsiadanie do bagażnika lub przekraczanie kabli po jakieś heil hitler w samolocie. W gruncie rzeczy, to związek odległy, bo polityk to i przy ograniczeniach zapewne do alkoholu ma legalny dostęp. A jeśli nielegalny, to co mu zrobisz? 
Kolejne co mi się przypomniało z tych lat, to piosenka w temacie, na samym dole. No i anegdotka z lat 80-tych, którą od tamtego czasu uwielbiam. 
Otóż mieliśmy znajomego, dajmy na to, że było mu Tadziu, grandziarz, studiował prawo. W Krakowie, czy Katowicach. Aspekt niedokonany jest tutaj bardzo trafny. Podobno skutkiem działalności opozycyjnej notorycznie repetował kolejne lata. W domu rodzinnym oczywiście przekaz był akuratni. Kiedyś ojcu wypadł wyjazd służbowy właśnie do tych Katowic, czy Krakowa, zabrał matkę, odwiedzą synka. Nie wiedzieli oczywiście, gdzie Tadziu mieszka. Przez wąski strumień przepływu informacji między nimi, a poza tym i tak go wiecznie zewsząd wywalali za niepoprawność polityczną. Zaszli zatem do dziekanatu, zwłaszcza że wtedy był obowiązek zgłaszania w sekretariacie, gdzie też student mieszka. Poprosili sekretarkę, żeby sprawdziła pod jakim adresem zamieszkania lub pod jaką salą zajęć uczelnianych znajdą syna, Tadzia Czecha z 4 roku prawa. Sekretarka wodzi palcem po zestawie i mówi:
- No, nie widzę tutaj takiego.
Na co mama:
- Proszę jeszcze raz sprawdzić. Tadziu Czech na 4 roku, taki mały, łysiejący, wszyscy go lubią.
Ta ponownie wodzi, wodzi:
- Nie ma. To może sprawdzę na 3 roku?
- Tadziu by nas nie oszukał, na pewno jest na 4 roku!
- To nie chodzi o oszustwo. Może kontynuować jakiś kurs z poprzedniego roku i formalnie być na 3, a praktycznie na 4. 
- Dobrze, niech pani sprawdzi. Tadziu Czech. Taki niski, łysiejący, wszyscy go lubią.
Sekretarka wertuje kartki, wodzi palcem,  w końcu mówi:
- O, chyba jest! Tadeusz Czech?
- No no! Tadziu, taki niski, łysiejący, wszyscy go lubią!
- Jest, ale na 2 roku.
Tadziu wszedł do holu korytarza gdzie miał zajęcia. Dopadł go ojciec. Przywitali się i tata się pyta:
- Tadek, bo mama już wie na którym jesteś naprawdę roku. To co my teraz zrobimy?
- Jak to co, tata!? Pójdziemy się upić!

Komentarze

Popularne posty