Warto być fizykiem

 Fizykiem warto być. Prawda nie jest to może powszechna i oczywista. Powszechność i oczywistość prawdy zresztą zawsze stała pod szeroko rozpiętym i mocno zagiętym znakiem zapytania. Pomijając tą „tyż” i gównianą, za świętą prawdę uznaję, że znajomość fizyki wiele wnosi. Wie to nasz pies od zawsze. Chyba od zawsze, bo ewidentnie wiedział to jak się poznaliśmy, a nie znamy się od jego urodzenia. Nasz pies, czyli takie rude 15 kg wścieklicy, 50 kg intelektu i urody, czasem bywa przyjemniaczek. 
    Pierwszy raz się o tym przekonaliśmy, jak zaczęliśmy razem kajakiem się przemieszczać. Wtedyż to oczywiście Pikselowi (miano dla 15 kg) się często nudziło, wyskakiwał do jeziornej lub rzecznej wody, a chwilę potem sobie zachciewał wrócić. Musiałem go wyciągać. I wtedy pies się naprężał jak struna, przekrzywiąjąc kark, robił z siebie hak. Żeby mnie było łatwiej lub gdybym zrezygnował z wyciągania go, to i tak będzie zawieszony. Nie, że jak szmatę czy linę.
    Potem zapewne było innych przykładów multum, jednak zasadniczy ubaw mam ostatnio. Niestety pewne sprawy tykają wszystkich, i naszego psa. Przypadłość alergiczna spowodowała, że trzeba mu było założyć na szyję ten gadżet, co powoduje, że zwierzę się nie może lizać. Klosz, jak na to mówią weterynarze. Zatem kloszard, jak go szybko określiliśmy. Zaraz mi się przypomniało wypowiadane przez J. Trelę z jakiegoś filmu: „żebrak z kloszardem, nie lada tandem”, czy jakoś tam. Brzmieniowo, bo nad meritum się nie rozwódźmy. Fajny ten klosz ma, firmowy jeszcze, bo z metką. Zwykle, jak wychodził na pole w zimie i przy śniegu, to się ciorał i ślizgał łbem po śniegu. Teraz też to zrobił. Zmitygował się, że klosz jest, ale przecież klosz, to śliski plastyk. Piksel zaraz wyłapał, że ślizga się ten plastyk na śniegu bardziej, niż łeb bez niego. Zaraz więc się kładzie i ślizga ile bądź. Co dalej? To, że wciąż niucha, ocierając o twardy śnieg to nie wiem czy przyczyna są jego potrzeby, czy robi to, żeby mnie wnerwiać. Bo hałas przy tym, jak nie wiem. Co dalej? Pochyla się, nabiera śniegu – jak łopatą – i schładza pysk, czy nie wiem co. W efekcie ten śnieg zostaje na ściankach klosza w postaci szronu, robi się zasobnik i czasem Piksel zlizuje potem, zanim zdążę wytrzeć. Były obawy, że będzie kłopot z piciem lub jedzeniem, ale gdzie tam? Jak chodzi o zwierzęta, to z jedzeniem nie ma nigdy problemu. Nie było i tu. Szybko złapał, jak objąć miskę odpowiedni podaną, żeby klosz nie bruździł. Ale najciekawiej to było, jak mu pierwszy raz wpadł jakiś ochłap w klosz, gdzieś za ucho. Myślałem, że będzie mega problem, bo będzie szalał pies aby ten rarytas wypadł, lub nie wypadnie i będzie aromacik. Gdzie tam. Kilka ruchów w sobie tylko wiadomym sposobie i kierunku, danie podano jak na tacy. Jest ubaw. Oczywiście rozwalił kawałek trzeba było kleić, ale to już nasza znajomość fizyki, nie jego.
Śmiałem się też, że ma ograniczone perspektywy, ale za to wielkie możliwości.


Komentarze

Popularne posty