Podróże Salamandrą - jadą goście, jadą


   Jesteśmy chwilę po długim wyjeździe nad polskie morze i Pomorze. Jednocześnie dziś popołudnie i wieczór wyborczy, w związku z czym skojarzyły mi się pewne historie z wyjazdu. Dla mnie przynajmniej pozostają w związku. 
   W pasie pomorskim sporo było turystów z Niemiec. Przyzwyczajeni jesteśmy do tego od lat, gdyż zawsze ich było też mnóstwo na Mazurach. Tam głównie spławiali się Krutynią, nad Bałtykiem byli to plażowicze z vanów. Przyzwyczajeni do widoku jesteśmy, natomiast ja sam nie mogę się odzwyczaić w tych sytuacjach od złośliwych i chyba mało ambitnych dowcipów, nawiązujących do naszej skomplikowanej wspólnej historii. Tylko wtedy i tam, w ciągu roku sporo też miewam kontaktów z zachodnimi sąsiadami, a nie miewam z kolei takich napadów. 
   Staliśmy kilka dni na fajnym parkowisku w Łazach koło Koszalina. Tuż przy plaży, a wiec teren był bardzo różny. Podłoże miejscami twarde, a gdzie indziej sam piach i zdarzało się, że się ktoś zakopał samochodem. Pewnej soboty zakopali się młodzi Niemcy walkirią. No ale cóż, skoro centralnie na wydmy wjechali? Zakopali się bardzo. Więcej jak do połowy tylnych kół. Sporo musieli łopatami śmigać. Małą podsmiechujkę mieliśmy, że czego ich dziadek, albo już pradziadek z Wehrmachtu w czasie wojny, podczas dozbrajania wału pomorskiego nie przekopał, to oni do reszty przekopią.


   Innego dnia z kolei przyjechali jacyś starsi od tamtych Niemcy vanem i zapuścili na długo warkoczący agregat prądotwórczy. Cierpieliśmy to przez chwilę w Rumunii, będąc nie u siebie, ale tutaj? Daliśmy im nasycić swoje sprzęty przez kilka godzin, potem nas zaczął ten warkot drażnić. Najbardziej mnie zawsze bawi to, że użytkownicy tych agregatów, na czas ich fest hałasowania, zwykle sami chowają się do samochodu. Poszliśmy im zwrócić uwagę, że cisza nocna idzie. Śmiałem się potem, że trzeba było im powiedzieć, że ten dźwięk przypomina jazdę goliata z powstania.  


Komentarze

Popularne posty