Polska to nie Chile - wokół czarnego piaru

Ciekawostkę posłyszałem w telewizji niedawno. Niejaki prof. Przeworski opublikował pracę na temat postawy Chilijczyków. Konkretnie, to czasu, kiedy to – w końcu lat 80–tych – kiedy to ustępował reżim Augusto Pinocheta. Ustępował i kraj czekały wybory, w których niedawni reżimowcy też mieli brać udział. Opozycja zaczęła zatem coś, co nam zapewne wydawałoby się oczywiste. Swoją kampanię wyborczą, oczywiście w odniesieniu tego terminu do tamtych czasów, oparli na uświadamianiu narodu i akcentowaniu zła i nieszczęść, jakie reżim Pinocheta wyrządził. Akcentowali coraz bardziej. Zaczęli oczywiście od wysokiego pułapu sondażowego, ale im bardziej akcentowali zaznane przez kraj i naród niegodziwości, tym bardziej tracili w notowaniach, w końcu wręcz lecąc na łeb, w tempie w jakim Andrzej Gołota spadał na deski. Po analizie wyciągnięto wnioski i postanowiono zrobić na odwrót. Kłaść nacisk na dobrobyt i powodzenia, jakie czekają Chile i Chilijczyków, jeśli wybiorą władze przeciwne dla niedawnych rządzących. Notowania z kopyta ruszyły do przodu, wygrali wybory. Wnioskiem było, że Chilijczycy chcą słuchać o szczęściu i pozytywach, nie o makabreskach. Zjawisko okrzyknięto mianem alegrii, co po hiszpańsku oznacza radość i szczęście. 
Tak, alegria. Może w Chile o to łatwiej. Południe, cieplej, więcej słońca, promienie powiększają genom szczęścia. Może pod słońcem Patagonii chętnie się dobre strony dostrzega. U nas to taka trochę antyalegria. Przy zmianie systemu politycznego i pierwszych częściowo dolnych wyborach, raczej stosowano podobne zabiegi co Chilijczycy. Mówiono, jak to teraz będzie pięknie i ładnie, nie rozkminiano przesadnie bezeceństw komuny. I co? I trochę guzik, żeby nie użyć mniej cenzuralnego słowa na literę g... Owszem, opozycja wygrała wybory, ale bez szału, „czerwoni” zyskali podejrzanie dużo głosów, a kilka lat później w ogóle wrócili do władzy. W zasadzie pierwsze wybory były wyjątkiem. Nie, były jeszcze drugie, na wzór alegrii. W 2011 roku, kiedy drugi raz wygrała Platforma Obywatelska, jej kampania polegała na uwypuklaniu zalet i pokazywaniu, że z nimi będzie nadal świetnie i jeszcze piękniej. Poza tym zawsze wyłuszczano czarne czyny poprzedników i na hasłach poprzedników można było sobie wiele mocnych podestów pod samobójczy szafot wystawić. Żadna alegria. Przez to że północ, że mało słońca? Że odwieczna cecha Polaków, czyli narzekactwo? 
Prof. Przeworski nie jest wyjątkiem. Podobno scenariusz do serialu Ranczo pisał, lub jego pomysłodawcą był, człowiek który długi czas spędził w Sejmie RP, jako sekretarz. To w serialu zastępca wójta, Czerepach, wypowiada słowa: 
„Trzeba zniszczyć przeciwnika, zochydzić. Nieważne, czy zgodnie z prawdą. Ludzie z natury głosują przeciwko komuś”.
Wybory samorządowe nadchodzą, w przyszłym roku kolejne i kolejne. Czarno to widzę.

Komentarze

Popularne posty