Grill jako centrum polskości

Pora zacząć wakacyjne analizy i obserwacje. Chcąc nie chcąc, prawdopodobnie achronologicznie, jako pierwsza ciśnie się na myśl historyjka przeżyta względnie ostatnio.
    Zabawialiśmy na pograniczu, choć już za granicą. Upał zapędził nas na kilka godzin na plażę jeziora. Skoro pogranicze, nie bardzo licznie zebrany tamże skład ludzki zawierał w sobie głównie Słowaków, z małą domieszką ludu znad Wisły. Każdy naród ma swoje cechy uogólniające, ale te upstrzone jeszcze są indywidualną specyfiką obozowiczów lub półobozowiczów. Jedni i drudzy mają jakiś charakter, który w pewnym przybliżeniu można określić na bazie obozowego lub półobozowego rozlokowania i usprzętowienia. Jakie jest nasze? Szkoda słów, trochę południowej Rumunii, a żeby się o tym przekonać, można przejść do którejś z działek: Podróże, Dziennik namiotowy…
    Podczas plażowania zajechało tam auto na polskich rejestracjach. Renault Traffic. Auto niemałe, z dalsza wyglądało na bagażowe, a wysiadło zeń trzech mężczyzn w różnym wieku, albo wręcz trzech różnych pokoleń. Duży samochód, trzech facetów, pomyślałem, że jak zaczną wyjmować z wozu sprzęty (np. sprzęt wędkarski, sprzęt pływacki, skrzynki z piwem, balie z kiełbą), to zaśniemy przy tym, dnia nie styknie. Jeden z nich zaczął coś strasznie bełtać w bagażowej części samochodu. Gmerał, przerzucał. Na chwilę odwróciłem wzrok. A jak nim wróciłem… Nieźle. Obok Traffica stanął czarny, ponad półtorametrowy grill. Piękny, stalowy, jednopiętrowy. Miałem zaraz pewne skojarzenie. Gdy się kończy wędrować, czy jakiś spływ robić, najpierw się stawia namiot, a najlepiej tropik, żeby było się gdzie schować przed deszczem. Potem reszta. W domu najpierw buduje się fundamenty. Sąsiedzi postawili „gryla” i był to ewidentnie fundament ich choćby chwilowego obozowiska. Jak się potem okazało, był to ich prawie jedyny sprzęt. Prawie, gdyż oprócz niego mieli aż i tylko zupełnie fajną i poważną jednostkę pływającą, która niestety ostatecznie okazała się niedogodna albo na te warunki topograficzno – atmosferyczne, albo dla tych panów. Po wiosłowaniu niespełna 20 minut wrócili, upichcili coś na „grylu”, spakowali jednostkę pławną, na końcu spakowali „gryla” i pojechali.

Komentarze

Popularne posty