Terchovsky Pomaraton i coviddramat



Nie utyskiwałem do tej pory specjalnie, choć kowid namieszał mi w życiu co najmniej bardzo. Life is life, ale cóż rozkminiać? Trzymałem pion między innymi dlatego, że jakoś tam sobie biegałem przygotowując się do Terchovskiego Półmaratonu w słowackiej Małej Fatrze, w połowie października. Oczywiście było jak było, ale termin sugerował, że impreza się odbędzie i nawet całkiem była zapowiadana. I dobrze, bo godna, a i świetna motywacja dla utrzymania mobilizacji i w jakimś procencie kondycji. Spadła mi na ziemię montowana roleta, jak kątem oka wyłowiłem, że bieg też przełożony. I to przełożony tak, że ho, ho, na kwiecień 2021. Czyli de facto odwołany, bo co mnie obchodzi numer porządkowy imprezy, zawarty w jej nazwie? Moja nadzieja jesieni. Tego już nie zdzierżę i najpierw napiszę wprost: kurwa mać! Następnie przytoczę gdzieś zasłyszany obrazoburczy dowcip. Otóż podobno szatan zerknął na boski plan na 2020 rok i zapytał: dlaczego mi się wcinasz w robotę?

Komentarze

Popularne posty