Podróże Salamandrą - łącznicy ze światem realnym

Ulokowaliśmy się na świetnym miejscu do nocowania samochodowego na Małej Fatrze, na parkingu Novy Dvor, obok dawnych wyciągów. Piękne widoki na Mały Rozsutec i skały, do tego funkcjonalnie. I z ciekawostką przyjąłem fakt, że jak tylko tam zaparkowaliśmy, w w tym samym momencie podjechało auto osobowe, na słowackich rejestracjach. Facet poszedł do budynku dawnego wyciągu i strasznie długo tam czegoś szukał albo coś sprawdzał. Zdziwiłem się, że w sobotę po południu taka kontrola? Łaził, łaził, zszedł z balkoniku i odjechali. Jakieś pół godziny późnej podjechał inny samochód, na czeskich blachach (choć rejestracje chyba już nie są z blachy?). Wysiedli jacyś kolesie, poszli do starej stacji wyciągu i kroczyli dokładnie dróżką tych poprzednich. Ale to dokładnie. Jak nasz pies za tropem kota na Mazurach kiedyś. Te same kroki,te same reakcje. Dziwiliśmy się, co to, ale ciut się domyślałem. Potem, gdy zeszli, zapytałem się, czy to jakaś gra? Przyznali, że gra terenowa. W tym samym miejscu pojawił się dzień później koleś z niemniej ciekawą pasją. Należy do grupy takich, co to zwiedzają nieczynne już obiekty turystyczne albo przemysłowe.

Sobotniego wieczora, właściwie tuż przed zmrokiem, zobaczyliśmy jakieś światła dużych latarek pod Wielkim Rzsutcem. Stwierdziliśmy, że to pewnie jacyś wspinacze, śpiący na dziko. Śmialiśmy się i stworzyli fantazję, że oni są w ostatnim obozie pod K2, my jesteśmy baza główna. Oczekujemy ataku szczytowego. Pan, który zwiedza stare budowle dziwił się, że można w takim miejscu spać w aucie, w połowie października. No, tak jakby zwiedzanie ruin socjalizmu bez klimatu było bardziej normalne? Beata odpowiedziała na to, że musimy być i dawać wsparcie tym pod Rozsutcem. Pan się zapytał, czy rzeczywiście.



Komentarze

Popularne posty