Podróże Salamandrą: Kluczewo II. O przemijaniu

 Wracając znad morza, całkiem zgodnie z wcześniejszymi planami, pozostaliśmy dobre dwa dni w przywołanym już Kluczewie. Konkretniej to na darmowym parkowisku przy plaży miejskiej, bezpośrednio nad Jez. Drawskim. Jak wynika z mapy, Drawsko to ogólnie jezioro kleksowate, a my znaleźliśmy się przy takiej zamkniętej, dosyć zatoczce. Bardzo nas to ucieszyło, bo stęsknieni byliśmy jeziora, a trafiliśmy w krajobraz taki trochę mazurski. 





Pobyt przy kluczewskiej plaży był udany ze wszech miar, ale najbardziej zapamiętałem wieczorny dialog. Wyniknął on z tego, że w okolicy pojawiła się grupka chłopaków, co to mieli jakieś 13-16 lat. Co gorsza obok była grupka starszych facetów i kobiet. Jeden z tych mężczyzn zastosował atak wyprzedzający i wytargał jednego z młodzianów za ucho. Dlaczego? No bo smarki miały bumboxa, klęły i paliły papierosy. Od tych spraw przecież krótka droga do poważnych zbrodni, z wielokrotnym mordem na czele. Poza tym jak dziaders opierdzielał smarka, to ten drugi miał czelność stać wyprostowany, a nie czaić się jak wypłoch. Za to też liściem w łeb albo kark. Zrobiła się awantura i trochę kwasu. Potem młodziany zostały na ognisko. I sobie były. Po kilkudziesięciu minutach przyjechało auto na niemieckich blachach. Turkowaty koleś i jakaś młoda dziewczyna. Coś tam pogadała z tymi chłopakami i niespodziewanie podeszła właśnie do nas. Ładnie się przywitawszy powiedziała, że pouczyła młodzież, wśród której jest jej brat, że mają być możliwie spokojnie i cicho. Gdyby jednak byli głośno, to żeby im po prostu powiedzieć, uciszą się. My na to, że prędzej pójdziemy pogłośnić, po czym wywiązała się całkiem długa i fajna rozmowa. Dziewczyna stwierdziła, że ich rozumie, bo przecież sama nad tymi jeziorami szalała i imprezowała. Też rozumieliśmy. Beata nie omieszkała dodać, że mąż też nad tymi jeziorami i imprezował i teraz tak trochę jedzie sprawdzić, jakie ślady pozostały. Nie dodała na szczęście,. że to było prawie 30 lat temu, choć mnie się wydaje jak wczoraj. Dziewczyna kontynuowała coś w stylu. "osiemnastkę tu obchodziłam, ale kiedy to było? Ech, Boże, ile się od tamtej pory podziało?". Stała w mroku i irracjonalnie lub optymistycznie zakładałem, że ma 30-kilka lat. Dopowiedziała dwa zdania. Literalnie z nich wynikało, że lat ma 22. 

Nie będę się bawił w Wojciecha Młynarskiego i wskazywał palcem clou sprawy. Dodam jednak na zakończenie, jak wyglądał koniec ogniska. Otóż dosyć szybko młodzież zaczęła się zwijać. Zdziwieni zapytaliśmy czemu już, na co odezwał się jeden z nich. Taki jeden z najmłodszych, ale że był młody i grubawy, to zapewne musiał nadrabiać. Nie tylko hardościa i ogarnięciem tematów, ale też przyklejona od warg od 3 godzin "pojarą" po kimś. Powiedział: "idziemy podbijać wioski".  

Komentarze

Popularne posty