O przemijaniu IV - zima biegową wiosną


Kiedyś

Zapamiętałem pewną scenę, która się rozegrała kiedyś podczas biegania, w tym samym okresie roku co teraz, przypuszczam że jakieś 10 lat temu. Mieszkałem już tu, gdzie obecnie, cykałem pewnie w sobotni wieczór okrążenia przed Półmaratonem Żywieckim. Zapamiętałem, że był to wielkosobotni wieczór. Ciepło za dnia, ale wieczorem już zimno, więc poubierałem się. Po dłuższym zastanowieniu ciepła tylko reszta, zostawiłem natomiast krótkie spodenki. Niby źle się czułem zawsze, odczuwając zimno, ale z drugiej strony miałem już dosyć dyskomfortu plastikowych biegowych obcisłych spodni tak po całej zimie. Chciałem poczuć ten luz krótkich gaci, który to luz uznałem za priorytetową potrzebę. Poszedłem, cykałem te okrążenia, szło mi całkiem nieźle. Gdzieś ogólnie obok biegał jakiś facet. Gdy któregoś razu go mijałem, widziałem że coś do mnie woła. Zdjąłem słuchawki i pytam o co chodzi:

- Spodnie długie sobie ubierz. Mięśnie muszą być nagrzane.

Kiwnąłem głową i pobiegłem dalej. Machnąłem ręka, bo co mnie chłop będzie pouczał? Owszem, leciwszy ale wtedy, a chyba i nadal, mało kto w województwie będzie miał dłuższy staż biegowy niż ja, czyli z czasów gdy robiło się to w nocy, żeby za dnia śmiechem albo kamieniami nie zabili. No i w nocy, bo wtedy słynna zgrzebność PRL-u była najmniej widoczna. Co mi facet nawija o długich spodniach? Koledzy to na maratonach tłuką wyniki 10 min. lepsze ode mnie i oni na bank biegali by dzisiaj w krótkich gaciach, bo ważniejsza jest wygoda i nieciepłość niż rozgrzanie mięśni i groźba ogólnego przegrzania. Mnie do tego jeszcze już wtedy męczył decathlonowy plastik. Byłem jednak pewien, że wszyscy mistrzowie biegaliby wówczas w krótkich gaciach. A przede wszystkim co pomyślałem? Co mi będzie radzić jakiś stary chłop, którego opinie w znacznym stopniu wynikają z tej starości. 

Ta historia, jak już pisałem, przypomniała mi się ostatnio. Ale nie, nie dla tego, że też święta idą. Analogia zaistniała i w czymś innym. Któregoś niedawnego popołudnia kręciliśmy się po parkingu koło auta. Niby było ładnie, ale zimno. Trochę się trzepałem i uciskałem ręce do kieszeni. Nagle zza samochodów wyłonił się jakiś koleś i przebiegł koło nas. Nie wiem czy mnie zdążył usłyszeć, ale zaserwowałem mu werbalnie płynącą gdzieś z głębi trzewi radę, co do słuszności której nie miałem najmniejszych zastrzeżeń i wątpliwości:

- Długie spodnie sobie ubierz, mięśnie mają być rozgrzane.  


Komentarze

Popularne posty