"Tego nie robi się kotu".... I



Tytuł tekstu jest oczywistym nawiązaniem do innego znanego utworu – wręcz wzięcie jego tytułu – tak oczywistym, że nie będę dopowiadał i zostawię tytuł jako wstęp, czy też wyjaśnienie kontekstu. Kontekstu naszego psa, spaniela Piksela.




Nie mieliśmy od jego początku, ale jednak ponad 10 lat. Przejęliśmy na Mazurach od jakichś ludzi z Warszawy. Na Mazurach, a więc na samo południe Polski miał cały kraj autem do przejechania, co mnie trochę trwożyło. Przyznam się, więcej niż trochę. Jak on to zniesie, jak my to zniesiemy, czy się nie „pokłócimy”? No i jak w ogóle będzie, czy z nami pojedzie? Akurat z tym ostatnim nie było zupełnie problemu, o czym za chwilę. Najpierw jednak powiem, że spokojnie przejechaliśmy ten cały prawie kraj. Koleś spał całych kilkanaście godzin. Może ze stresu. Przejechał całą Polskę śpiąc i w momencie, jak skręciliśmy na nasza dzielnię, w naszym mieście, wstał, otrzepał się i pokaże e chce wysiadać. Skąd to wiedział, nie wiem. Wiele było spraw, co do których nie wiedziałem skąd to wie. Nawet mi się, patrząc na niego, przykleiło do ust słynne zdanie Bronka Maja:

„...Skąd on, tłusty buchalter w okularach, Larkin

Tak absolutnie wszystko i do końca wie..”



Wiedział wszystko, co często i regularnie było dla mnie zaskakujące. Coś co było wiedzą oczywistą, coś co było wiedzą ukrytą, ale wytłumaczalną, jak i to niewytłumaczalne. Wiedział na przykład to, że jak się coś wyławia z wody, to najpierw biegnie się jak najdłużej lądem, żeby jak najkrócej płynąć. Albo to, że jak się go wyławia z wody po ty, jak do niej wpadł na przykład z kajaka, to nie jak szmatę, tylko naprężał się wtedy, żeby go wyjąć, jak patyk.



Druga rzecz, przy pierwszym zabraniu go, wskoczył do auta bez zająknięcia. Bo uwielbiał jeździć. Autko było dla niego pierwszym domem. Czasem, przy dłuższym przestoju, trzeba było go wyprowadzić z domu i po prostu wpuścić na jakiś czas do auta. Wielki podróżnik i jego życie było jedną wielką podróżą. Brał się do auta, nie tylko naszego. Potem mu przeszło, jak trochę spoważniał, ale w pierwszych latach wskakiwał do każdego auta. Nie tylko swojego. Trzeba było uważać, żeby komuś nie wskoczył do samochodu. Tłumaczyłem to tak, że dla niego po prosu auto na świecie to jedno i jest jedno. Każde auto to po prostu jedno i jego. 




Nie tylko auto. Wskakiwał tez do pociągu, czy autobusu. Przechodząc przez przystanek miejskiej, koło tłumu czekającego na autobus, zwłaszcza gdy ten właśnie podjeżdżał, trzeba było uważać, bo Piksel się zaraz brał i właził razem z nimi do pojazdu. Zawsze miałem zresztą w głowie taką czarną wizję, że kiedyś za późno zareaguję, on wskoczy do autobusu, drzwi się zamkną, a w mojej ręce zostanie koniec smyczy.

Hala Boracza



Nie tylko to. Wszystko, co służyło do poruszania się. A rower? Ha! Pędził za nim jak szalony, a wszelkie dotknięcie się moje bicykla wywoływało u niego szał ekstazy i wyzwalało tempo biegu za rowerem jak za niczym innym.



Odrębną sprawą, albo szerokim tematem, były jednostki pływające. Oczywiście zwłaszcza te małe. Bo wśród dużych, to kiedyś w Mikołąjkach nam wskoczył na taki statek, co pływa z Mikołąjek do Giżycka. Śmialiśmy się wtedy, jaką miałby podróż i jaki byłby wtedy ambaras, żeby go stamtąd ściągać. Znał dobrze temat pływania, tudzież spławiania się. Po roku wspólnego życia spłynął z nami całą Krutyń. 



Zapamiętał, że to godny sposób i pomysł podróży. Potem właściwie przez lata zawsze jak był przy takiej czy innej łódce, wskakiwał i czekał aż odpłynie. Czasem nawet były to takie całkiem otakielunkowane, co rzeczywiście zaraz miały odpływać.

C. d…...






Zverovka


Hukvaldy












Podróż poślubna. Nasza






Burza w kwaterze Hitlera - Kętrzyn


Tatry Zachodnie



Dolina Prosiecka






Krawców Wierch


Komentarze

Popularne posty