Ognisty hipster

    Stałem się zagorzałym wielbicielem kina Wojciecha Smarzowskiego po pierwszym obejrzeniu filmu "Wesele". Bardzo mi się podobał, konkretny, życiowy, krwisty. Kredyt zaufania, jakiego udzieliłem temu reżyserowi był duży, rozciągnął się na wszystkie następne filmy. Które z kolei podobały mi się już coraz mniej. Owszem, krwiste, ale czy konkretne i życiowe, tego bym już nie powiedział. "Wesele" zdecydowanie ma klimat. W nim między innymi scena, gdzie notariusz śpiewa "Rotę". Notariusz, aktor Arkadiusz Jakubik. Nie znałem go za bardzo wcześniej, śladowo w jakimś odcinku oglądanego jednym okiem serialu widziałem. Czytałem natomiast długą i ciekawą rozmowę z nim w "Dużym Formacie", dodatku do "GW". Pierwszy raz stamtąd się dowiedziałem, że facet ma zespół rockowy. Zaraz sprawdziłem. Rzeczywiście. Na oko mocno niszowy. Grają surowego rocka, wokalista Jakubik goni po scenie w majtkach. Dosłownie, to w slipach z lat osiemdziesiątych. Po przesłuchaniu uznałem że pod względem i muzyki, i tekstów, to piosenki typu Piersi, czy jakiś Artur Andrus, czyli posłuchać raz. Bardzo dobry za to miał jeden utwór. Tekst całości, z refrenem na czele. Zaczyna się ten refren kwestią:
"....Jestem za gruby na hipstera,
a niech to jasna cholera..."
Zwrotki są równie dobre. O hipsterach pisałem jakiś czas temu.
Tekst piosenki bardzo do mnie trafił. Nie ukrywam też, że zidentyfikowałem się z nim i nie schodził mi z warg długi czas.
Dr. Misio "Hipster"
    Przypomniała mi się ta piosenka po kilku tygodniach w ciekawych okolicznościach. Dłuższą chwilę mogłem obserwować kota. Dosyć ładnej maści, rudy z takimi ciapami jaśniejszego koloru. Ubarwienie miał też o tyle fajne, że przechadzał się po alejce modrzewiowej. Wtapiał się zatem w tło żółto brązowych igieł z tych choinek. Może to nie przypadkowa mimikra? Dzięki niej mógł być mniej widoczny dla skaczących po tych modrzewiach ptaszków, na które próbował polować. Tak, próbował. Próbował, gdyż tylko tyle mógł. Był bowiem bardzo gruby. Teatr miał miejsce przed budynkiem sanatoryjnym, tamtejsze koty są spasione darami kuracjuszy. Ledwo potrafił uskoczyć trochę nad ziemię, by zaraz na nią spaść. Ptaszki nic sobie z niego nie robiły, ciągle beztrosko fruwając. Zaśmiałem się, że on tez jest za gruby na hipstera. Przez to musi jeść sztuczne, prawie chemiczne żarcie, zamiast naturalnego kociego pokarmu. Dobrobyt to parabola, w której nagle ni stąd ni zowąd i ku zaskoczeniu głównie własnemu po szczycie nagle zaczyna się spadanie.

Komentarze

Popularne posty