Rumunia XII - Trasa Transfogaraska


Trasa Transfogaraska, to trudny orzech, który zgryźć musi relacjonujący Rumunię. Z jednej strony oczywistość, banał i suchar, z drugiej zaś nie można o niej nie wspomnieć. Wstępnie i w dwóch słowach, to jedna z kilku bardzo efektownych tras przez góry w Rumunii, łącząca oddzielone równoleżnikowo Karpatami dwie strony kraju, bardzo efektowna, długa, biegnąca przez całkiem wysokie góry. Pisze o niej osoba od prawie zawsze mieszkająca prawie w górach, która kiedyś codziennie wybiegała serpentynami z Bielska-Białej na Przegibek. Droga na Przegibek, to pewnie była pięćdziesiąta część Transfogaraskiej pod względem długości albo nawet nie, o efektowności nie wspominając. Zresztą od dawna bawi mnie trochę to, jak Polacy przeżywają swoje góry, zajmujące jakiś niewielki procent kraju, w porównaniu ze Słowacją czy właśnie Rumunią, gdzie prawie same góry. 

Według wikipedii:
"Droga Transfogaraska lub Trasa Transfogarska – nazwa drogi krajowej DN7C w Rumunii (rum. Drum național 7C, DN7C), przebiegającej południkowo przez środkową część kraju. Liczy 151 km długości (choć niektóre źródła podają 149,82 km)[2] i po Transalpinie jest drugą pod względem wysokości drogą kołową Rumunii, bowiem w tunelu nieopodal jeziora Bâlea osiąga wysokość 2042 m n.p.m.. Odcinek DN7C określany mianem "właściwej" Drogi Transfogaraskiej liczy 90,2 km długości...
...Najbardziej spektakularnie prezentuje się północny odcinek drogi. W części południowej, przy trasie znajdują się liczne atrakcje, m.in.: zapora na rzece Ardżesz o wysokości 160 metrów tworząca jezioro Vidraru oraz zamek Poenari, należący do Włada Palownika (pierwowzoru Drakuli). 


Przy drodze działa kilka hoteli i schronisk. Na trasie znajduje się 27 wiaduktów, 830 mostów oraz kilka mniejszych tuneli. Najwyżej położony fragment drogi (2042 m n.p.m.) stanowi zarazem najdłuższy tunel w Rumunii (długości 884 m), przecinający łańcuch górski....
...Droga została wybudowana w latach 1970–1974 na polecenie Nicolae Ceaușescu, w miejscu istniejących duktów leśnych oraz szlaków górskich. Początkowo miała znaczenie militarne, bowiem rumuński dyktator - nauczony doświadczeniem Operacji „Dunaj” w 1968 i świadomy napiętych stosunków ze Związkiem Radzieckim - chciał zapewnić sobie szybki transfer przez góry w przypadku sowieckiej inwazji. W 1970 Rumunia posiadała już co prawda kilka strategicznych tras przez południowokarpackie przełęcze - powstałych zarówno przed epoką socjalizmu (m.in. Transalpinę oraz DN1), jak i zbudowanych w początkowych latach reżimu komunistycznego (np. DN66) - jednak wszystkie one wytyczono przez doliny rzek, które Sowietom byłoby łatwo blokować i atakować.
Budowę oficjalnie rozpoczęto 10 marca 1970, choć już w 1969 wyremontowano szlak na południowej stronie zapory Vidraru. Podczas robót wykorzystano około 6 milionów kilogramów dynamitu, a według oficjalnych statystyk 40 budujących ją żołnierzy straciło życie (w rzeczywistości było ich kilkuset). Trasa została oficjalnie otwarta 20 września 1974, chociaż część prac - w szczególności wykonywanie nawierzchni - trwała aż do 1980....". Tyle Wikipedia.
My atakowaliśmy ją od północy, czyli od Sybinu i Cartisoary. Było to ciekawe, gdyż przez wsie i małe miejscowości zbliżaliśmy się do łańcucha wysokich gór i za skarby świata żadnej przełęczy typu Przegibek nie mogłem tam wypatrzeć. 




Potem poszło szybko, nagle w górę, stromizny, serpentyny. 

Generalnie planowaliśmy nocleg na tej trasie. Jak podjeżdżaliśmy i byliśmy pewnie w jakiejś 1/3 tego podjazdu, było chyba około godz. 17.00. Natrafił się jakiś całkiem pusty parking przy drodze, a poniżej platforma z kilkoma camperami i namiotami. Zjechaliśmy i tam zostaliśmy, bo miejsce było przebajeczne, a widoki niesamowite.












Przebajeczne i niesamowite, ale oczywiście po południu i rano. 




W ciągu dnia bowiem okazało się to miejscem, gdzie każdy się zatrzymywał, co zresztą przewidywaliśmy. Ponadto ustawiliśmy się na noc przy takim pięknym potoczku. No i potem, w ciągu dnia, mieliśmy niezłe teatrum. Wszyscy tam bowiem bieżyli, zrobić sobie zdjęcie. Pisząc bardziej współcześnie, selfiaczka. Ta obserwacja potwierdziła, jakim obecnie selfie są ważnym elementem w życiu ludzkim. Nieistotne co widać dookoła, byle zdjęcie strzelić fajne. 


Pierwszymi Polakami, jacy się pojawili i podeszli do nas, a ogólnie rodaków było tam nie mało, to byli - co ciekawe - jacyś państwo z naszego niewielkiego miasta.







Przeszedłem się trochę po okolicznych górkach, ale straszny upał był, co nie czyniło tego wielce przyjemnym. 


Patrząc się na drogę i późniejsza jazdę można było stwierdzić, że przejazd tamtędy jest raczej płynny. Zdarzyło się jednak podczas naszego postoju, że komuś się rozkraczyło auto w tunelu i wszystko stanęło zanim pomoc drogowa nie przyjechała.
Jak nas znudzili selfiacze, pojechaliśmy dalej. Najpierw jeszcze mocno pod górę, do przełomy trasy, potem baaardzo długo w dół. Zjazd się nie kończył. A było jak poniżej, na zdjęciach i filmach.










Komentarze

Popularne posty