Drzwi do (dla) władzy

Ciekawą scenę przyuważyłem niedawno w telewizji. Przy okazji też denerwującą. Scena przedstawiała Jarosława Kaczyńskiego, który wychodząc z Sejmu zmierza i wsiada do auta, a ktoś stojąc specjalnie, mu otwiera drzwi tegoż wozu. Nie, że szli razem i ten który szedł pierwszy, przytrzymał, ale specjalnie ktoś czekał i to robił. Nie chodzi w sumie nawet tylko o Jarosława K., w przypadku wielu osób to chyba widzę i widziałem, również z innej strony sceny politycznej. Rozumiem, że ktoś ma auto z kierowcą. No bo, na co wskazuje przypadek Jarosława K., można jednak nie mieć Prawa Jazy. Jeśli jakieś szyszki (nie mylić z Szyszką) się często i dużo przemieszczają, w czasie gdy kierowca prowadzi, mogą via telefon lub komputer załatwić i zrobić wiele rzeczy. Poza tym, co się będziemy czarować, często te szyszki na różnych spotkaniach muszą coś wypić, więc tu kierowca tym bardziej. Ale drzwi by sobie już mogli otwierać sami.

Komentarze

Popularne posty