Podróże Salamandrą - walka religii

Przypadkiem, wręcz bardzo przypadkiem zajechaliśmy po drodze do miasteczka Srokowo. Nie było to na jakiejś znanej marszrucie google maps, po prostu trzeba było chleb kupić i stanęliśmy pod całkiem ciekawym ratuszkiem. 

Było to na północnych Mazurach, nad i przed Węgorzewem. Wyczytaliśmy że między innymi jest tam stary budynek kościoła ewangelickiego. Trzeba było zobaczyć, no bo to trop trochę rzadszy, katolickich jest wiele. Beata zainicjowała gdzieś na placu przed ratuszem rozmowę z jakąś starszą i całkiem sympatyczną panią. Ta wyjaśniła, że to rzeczywiście stary kościół, z 12 czy 13 w. przy czym jest to tak, że ewangelicki to on kiedyś był. Teraz, od powojnia, jest przejęty przez wiodącą religię. Jak podkreśliła starsza pani, ewangelików było mało, więc byli tacy dobrzy, że oddali ten budynek dla intensywniejszego stosowania. Ucieszyło mnie to, jako osobę z ewangelickimi korzeniami. Czasem jednak szybko jest się ściągniętym na ziemię. Za chwile bowiem pojawiła się jakaś inna pani, znacznie młodsza i chyba jakaś ważna w tym Srokowie. Szefowa Koła Gospodyń Wiejskich czy coś w tym typie. Do tej starszej odnosiła się jak do takiej, no, której nie bierze się na poważnie i skwitowała, że przecież tych ewangelików i tak nie byłoby stać na utrzymanie tak dużego kościoła. Domyślność kazała mi to odczytywać jako: uczynni katolicki zwolnili młodszych braci w wierze chrystusowej od obowiązków, którym mieliby kłopot sprostać. Cóż? Może i tak?



Zajrzeliśmy do tegoż kościoła. Ładny był w środku, ale dosyć taki, no, zamknięty. Nie była to zresztą rzadkość. Większość świątyń, jakie odwiedzaliśmy podczas długiej letniej wędrówki, a było tego sporo, była albo remontowana - remont duszy - albo po prostu zamknięta. Przypadek? Można sądzić, nie trzeba.

W Srokowie natomiast zaciekawiły mnie dwie kwestie odnośnie walki religii, którą to walkę znam ze Śląska Cieszyńskiego. Wejście do głównej części było zamknięte, natomiast ława przed nim usłana była pismami typu: Rycerz Niepokalanej czy Pod Płaszczem Maryi. A zatem wszystko to, co te religie różni, nie łączy. Żeby zachować rozdzielność, różnicę, przewagę. Ciekawy był też wtręt w wiszącym na murze opisie historii kościoła. Był przejęty po wojnie, natomiast "nielicznym" protestantom przekazano mniejszy, taki jak poniżej. Uczciwie trzeba też dodać oczywistość, że pierwotnie, przed reformacją, był to kościół katolicki.


Obecny ewangelicki kościół w Srokowie:

Kwestię przejęcia budynku kościelnego znaliśmy już od wielu lat z części Mazur, gdzie często bywaliśmy. Konkretniej to z kościoła w Nawiadach, w powiecie mrągowskim. Tamten protestanci przekazali katolikom dopiero w latach 80-tych niedawno (a jakby to było wczoraj) minionego wieku XX w ratach, za kwotę będącą równowartością ceny kwintala zboża. Tak wówczas radzono sobie z inflacją.


Ciekawie pod względem pozornego współistnienia wiar i religii było też w podlaskich Bohonikach. Jak wiadomo i jak pisałem wcześniej, to miejscowość z obecnością Tatarów, a więc muzułmanów i z meczetem. Meczet stoi, a owszem, całkiem ciekawy i ładny. Nocą oplata go światło latarni. Bezpośrednio obok stoi duży dom, z tabliczką "Sołtys" na murze zresztą i z duża figurką Maryi w ogrodzie. Nocą na tę figurkę padało silne światło specjalnie ustawionego reflektora, oślepiając też meczet. Podobnie zresztą przy wjeździe do miasta. Obok oficjalnej tablicy obwieszczającej o zabytkowym meczecie, postawiono figurę Maryi.





Komentarze

Popularne posty