Rocznica kolejna, a jakoby żadnej nie było. 33 lata poza krajem


 


Z powodu deszczu trochę mi się opóźnił dzisiejszy wyjazd. Zawsze wyjeżdżam 4 czerwca, do Czech albo na Słowację. Niedaleko więc, ale dla faktu że za granicę. Bo mogę. Taka forma uczczenia zmian z 1989 roku. Bo wcześniej, tak ad hoc, nie można było. Te przemiany, 33 lata temu, były kolosalnie wielkie. Dlaczego zmiana w Polsce była pozytywna? Paradoksalnie dlatego, że można z niej wyjechać. I od 33 lat, jak to któryś śpiewał, codziennie emigruję z  Polski. Wracam, bo wypierdziel nie ma sensu, skoro można to zrobić. Podobnie, jak ktoś kiedyś odpowiedział na porównania, że władza po tamtej zmianie jest gorsza niż przed nią odpowiedział, że tą można zmienić, tamtej nie można było. To, że ta zmiana władzy nie jest taka prosta i w zasadzie wiąże się ze zmianą obywateli, to inna sprawa. 

To kolejny rok, po którym się zastanawiam, dlaczego przemiany z 1989 roku nie zostały należycie i adekwatnie dla znaczenia opisane w literaturze, sztuce czy filmie? Dlaczego nikt nie przekazał tego fascynującego tempa, które spowodowało, że i ile przez 10 lat narzekano na komunę (tyle lat ja zaznałem) i wydawało się, że to odejście komuny będzie jakimś przejściem do raju i przez następnych 10 lat niehandlowych będzie się o niczym innym mówić, tymczasem po 2 miesiącach nowych realiów, zwłaszcza obyczajowych i  handlowych, nikt o komunie nie mówił i wszystko co nowe, było postrzegane tak, jakby było od zawsze. Jak tlen albo pioruny w czasie burzy.

Komentarze

Popularne posty