60 dni bez prądu - Dziennik wakacyjny XXI

31.08.2014 (czwartek)

31.07.1

    Zwyczaj porannej kawy pomostowej okazuje się być dosyć mocnym, ponieważ dzisiaj nam się jakoś nie chciało iść, nawet na to upal chęci odbieram po czym stwierdziliśmy, że tak być nie może. Zwłaszcza na wakacjach trzeba mieć rytuały i w dochowywaniu im wierności trzeba być konsekwentnym.
Pożegnaliśmy dzisiaj pan Andrzeja, wędkarza, był prawie dwa tygodnie. Jeden z fajniejszych ludzi jacy się tutaj przewinęli. Mądry, dowcipny, z dobrą energią. Przede wszystkim zapamiętamy go z myśli na temat miejsca naszego wypoczynku, choć dającej się częściej i szerzej stosować: „To jak z żoną. Niby są kobiety młodsze czy ładniejsze, ale żona to jednak żona”. Przez następne dni jakoś co chwilę mieliśmy okazję zastosować ową maksymę. Poza tym główną i przyciągającą cechą pana Andrzeja było to że, jak to wspólnie i oddzielnie z Beatą stwierdziliśmy: pozwala ludziom być jacy chcą być, uważać co chcą i robić co chcą. W społeczeństwie ogólnie, nawet tutaj jest tendencja, by drugiego zdominować, dyktując mu jak ma postępować i przez to chyba się dowartościowując.Teoria stada zatem i poniekąd. Podobną historię mieliśmy tutaj w ostatnich dniach. Beata zauważyła, że znajomy zasila światło, radio i coś tam jeszcze akumulatorem. Zapaliła się i ona, by zrobić tak samo. Trochę mi to nie grało. I sensem parametrowym, i wizualnie to nie najlepsze. Pytam go więc czy mu to daje rady. Facet mi powyliczał nominalny pobór, zdziwiony że w ogóle polemizuję i robi wykład. Ja mu na to, ze liczby i parametry to jedno, do tego stan fabryczny. A z elektryką jak w życiu. Niespodzianki i obciążenie zużyciem. Ale i tak poczyniłem zdumienie że nie wiem. Tymczasem dziś mogłem się śmiać, bo idziemy pływać, a facet się nagle objawia – drapiąc się po głowie – z pytaniem czy byśmy autem nie podjechali, bo mu siadł akumulator. No to oczywiście podjechaliśmy. Dodatkowym smaczkiem było to, że kiedyś w poprzednich latach to my potrzebowaliśmy podobnej pomocy od nich i nie otrzymaliśmy. Tym bardziej więc teraz i z lubością pytaliśmy czy dobrze, czy może bliżej, czy bardziej z prawej, a może z lewej..... Konkretyzując, to on by to zrobił, ona była czynnikiem sprawczym wycofania się z pomocy. Kobiety to emocje.
    To nie koniec dzisiejszych umiarkowanie fajnych wniosków na tematy interpersonalne. Powszechna i popularna od jakiegoś czasu teoria o rozluźnieniu stosunków społecznych ma odzwierciedlenie swoje także tutaj. Na przykładach i trywialnych i banalnych. Pierwszym narzucającym się jest ognisko. Miejsce które podobno od wieków i już we wspólnocie plemiennej skupiało wokół siebie cała społeczność. Niedawno wszelkie biwakowiska posiadały jedno palenisko. Teraz miejsca na ognisko są przed prawie każdym namiotem. Teraz każdy jest w swoim towarzystwie i tylko jego potrzebuje.
Pograliśmy pod wieczór w bule. Pies z sobie tylko znanego powodu położył się centralnie w bulowisku. Pomiędzy kulami.
31.07.2
Przeraził mnie nieco las przy drodze do Cierzpięt. Zupełnie żółty. Przyjechaliśmy tutaj na lato, a nie od wiosny do jesieni.
31.07.3


01.08.2014 (piątek)

01.08.11
    Data dzisiaj wiadoma, rocznica też wiadoma i okrągła. Beata stwierdziła że kiedy jak kiedy, ale dzisiaj żadnym Niemcom, których ogólnie tutaj bardzo dużo, nie pomagamy ani nie podpowiadamy. Nie żeby człowiek nosił jakieś urazy, ale dzisiaj w rocznicę nie. I g.... mnie obchodzi kim był jego dziadek, kim był mój dziadek. Autentycznie bym tak zrobił, wyłuszczając z jakiego też powodu nie pokażę im w którym miejscu jest źródełko. Niech poczekają do pół nocy, po niej im mogę w tym temacie perorować i pół godziny, a nawet tam się z nimi przejść.
Warszawiacy z sąsiedztwa, których lubię ale nie mam o ich poziomie super zdania, ładnie i dzielnie stanęli na baczność o 17, gdy nawet tutaj było słychać syreny. Popatrzyłem w internet i nawet wyszukiwarka google miała jakby biało czerwone logo z symbolami Powstania. Beata stwierdziła, że dzięki „guglom” przynajmniej ludzie widzą jak mija czas i pory roku przed komputerem, dzięki symbolom wiosny,lata, zimy, bożego narodzenia, mikołajek.
Trochę dzisiaj chłodniej i pochmurno, ale jakoś tak, tym gorzej. O dziwo jeszcze mniej mi się chce niż na upale. Na rowerze jechać mi się nie chce. Chyba ogólnie wszedłem w jakąś „niechcofazę”. W efekcie większość dnia przegraliśmy w scrable, ale zaliczyliśmy też ładny i ciekawy spacer, w bardziej pochmurnej właśnie aurze. Pies był na ciągłych wakacjach. Ponownie odkrył w sobie Rumuna, taplając się w kałuży.
01.08.1
01.08.2
01.08.3
01.08.4
01.08.5
    No i obserwacje socjologiczne. Beata stwierdziła, na przykładzie sąsiadów, że wczasy w wspólnym i dobrze sobie znanym towarzystwie, wieloletnie wczasy, działają bardzo degenerująco i demotywujcąco. Wszyscy się znają jak własne kabzy, nie ma się dla kogo starać. Pewnie i poniekąd nas się to samo tyczy.
Przełamałem się i znajomi kupili mi w Pieckach hamak, zatem mamy drugi. To dopiero będzie bujanie.
01.08.62
Boję się patrzeć w internet. Może być przekierowanie na informację o awarii głównej strony GUS-u. Podciągnąłem bowiem znowu statystyki czytelnictwa. W 2 czy 3 dni machnąłem kryminał Mankella z Wallanderem „O krok”. Dobry całkiem, nawet bardzo.
"O krok" - H. Mankell

Komentarze

Popularne posty