Nadążyć za galopującym genderyzmem


Zdjęcie: Małgorzata Kidawa Błońska FB

O mały włos, a w kluczowym stopniu poplułbym pilota telewizyjnego usłyszawszy pytanie „gwiazdy” TVN (pamiętajmy o cudzysłowie) Moniki Olejnik, zadane prawdopodobnej kandydatce na prezydenta Małgorzacie Kidawie – Błońskiej:
- Czy pani mąż zgodzi się być pierwszą damą, jeśli zostanie pani prezydentem?
No i klops, bo jak go nazwać? Kiedyś prezydentem bywał tylko mężczyzna, więc kobieta pierwszą damą. A mąż kim będzie? Pierwszą damą nie, bo facet to nie dama. Pierwszym kawalerem? Ale on żonaty a nie kawaler, skoro jest mężem prezydent...y. (ki?). Pierwszym mężczyzną? Mało dostojnie.   Jeśli feministki chcą równouprawnienia i żeby w języku funkcjonowały: profesorka, senatorka, socjolożka, to gender wymaga, żeby i męska strona mogła używać słów dotąd z formy żeńskiej. Czyli on byłby pierwszym damem. Pierwszy Dam Kidawa Błoński. Nawet się fajnie nazywa do tego. Nazwisko łapią od razu formę męską i żeńską. Bezpiecznie, albo wręcz asekurancko.
Powiesz, że to tylko język, ale język, to zarówno nasze lustro, jak i motor dalszych poczynań. Odzwierciedla nasz stosunek do świata, a powtarzany powoduje, że model tego właśnie świata zaczyna obowiązywać, modelem i punktem odniesienia. Na ten przykład: „dobra zmiana”. 
Pierwsza dama  czy pierwszy dam, myślę że osoba prowadząca taką rozmowę w TVN24 powinna po prostu inaczej sformułować pytanie, bo zabrzmiały to kuriozalnie, albo wręcz idiotycznie.
Po kilku dniach kwestia równouprawnienia w języku pojawiła się ponownie, w znacznie mniej śmiesznych okolicznościach. Portal oko.press użył w stosunku do polującej kobiety zwrotu: myśliwa. Word podkreśla. Chodziło o Urszulę Pasławską, która będąc polującą, została szefową Komisji Ochrony Środowiska. Tak, jakby nie mogli napisać prosto: „morderczyni zwierząt” i już? Nie ma się co nad tym tematem rozwodzić. Jedyne, co mam w nim do powiedzenia, to HWDM. „M” oznacza tam zarówno myśliwe jak i myśliwych. Pełne równouprawnienie.         


Komentarze

Popularne posty