Oni uratowali święto 11 Listopada



Tak bywa. Tak było i tym razem, że Narodowe Święto Niepodległości 11 Listopada spędzaliśmy poza domem. Że poza domem to nic dziwnego, ale w naszym przypadku było to poza krajem. Niedaleko oczywiście od granicy, ale jednak. Powody prozaiczne, bo na przykład wolne. Ale też mnie prozaiczne. Po co ślęczeć na kanapie i patrzeć w telepudło lub internet, jak 40 lub 150 tys. człowieka maszeruje z flagami, jakby od tego świat jakiś lepszy był lub też czytać, jak ktoś się pastwi nad dosyć w sumie duperelnym faktem, że pomiędzy tymi co najmniej dziesiątkami tysięcy znalazł się jeden spacerowicz z hakenkreutzem albo śpiewający, że „na drzewach zamiast liści...”.
Pojechaliśmy, a tak się złożyło, że sznur zmotoryzowanych Polaków wracał już do kraju. Zapamiętałem, że mijanie się z nimi kosztowało tego dnia sporo nerwów, a raz nawet awanturę.
Potem znaleźliśmy się na obiekcie rekreacyjnym, gdzie zdecydowaną większość, co najmniej kilkadziesiąt osób, stanowili Polacy. Jakaś ich grupka nawet śpiewała po cichu pieśni legionowe. Co ciekawe, w reakcji na to jakiś facet, nadwiślanin, a jakże, oburzył się i kazał im się zamknąć. Na to z kolei jeszcze inny nadwiślanin przytoczył opowieść, jak to przed chwilą dzwonili jego znajomi z Węgier. Tam na basenach Polacy śpiewali z flagami w rękach, a Węgrzy im bili brawo. Węgrzy ja to Węgrzy i jak to opinia o nich. Klasyczne podziały.
Co jednak najważniejsze, wydarzyło się trochę później, już po zmroku, wśród tej sporej rzeszy ludzi. Przywróciło wiarę w nadwiślan. Mała grupka opuszczała już obiekt. Żegnali się ze swoimi ziomami, zapraszając ich na następny dzień do siebie. Konkretnie jakiś facet. Jego towarzyszka zawołała do znajomych, odwracając się do dużej grupy ludzi:
- Ale wpadnijcie wszyscy!
Na raz wszyscy prawie zebrani tam Polacy, w ilości pewnie kilkudziesięciu, zaczęli wołać jeden przez drugiego, tak fajnie, z przejęciem i poważnie:
- A dziękujemy, dziękujemy za zaproszenie, dziękujemy!
Tamci trochę zgłupieli, ale facet chciał równie dowcipnie wybrnąć:
- Ale to chodziło o grabienie liści w ogrodzie.
- Nie ma sprawy, spokojnie, mamy sprzęt w bagażnikach.

Komentarze

Popularne posty