Koronawirus: bo w życiu trzeba mieć cel

Trzeba? Jest przynajmniej taka tendencja psychologiczna i filozoficzna, że wtedy żyje się lepiej, łatwiej. Szybciej osiąga się prawdopodobne cele. Tak było chyba do niedawna. Do czasu, kiedy nie było jeszcze koronowirusa i świat nie był jeszcze tym innym. Tym, którego jeszcze nie znamy. Do niedawna zasuwaliśmy do roboty, żeby mieć pieniądze weekendowe wizyty w ciekawych turystycznie miejscach, przeplatane konsumpcją w niemniej ciekawych gastrolokalach. Pada pytanie, co tu celem, nie?
Ten cel to nawet czasem kojarzony jest z sensem życia. Może tak być.
Oczywiście nie jest to jedyny pogląd. Wiadomo, że często bardzo fajne momenty w życiu wynikały ze spontanu, a dla kogoś brak planu okazuje się bardziej produktywny, niż uwierające pod pachami i na dużym paluchu ścisły plan. Oderwanie od pewnej presji zamierzeń może być bardziej produktywne i twórcze.
A co ze smakowaniem życia? Slow life i te sprawy. Czerpanie przyjemności z tego, co się akurat wydarza i skupianie na tym a nie na planie.
Przewinęło mi się to wszystko, co powyżej, po tym, jak usłyszałem pewnego newsa w telewizji. Związany był z epidemią koronowirusową i nie pachniał raczej słynnym fake newsem. Znana stacja informacyjna podawała przykłady, nie wiem na ile częste i typowe, mandatowania obywateli polskich przez policjantów. Jednym z nich był jakiś dosyć młody kierowca. Naprawdę ujął mnie powód, z jakiego został ukarany. Kwoty nie pamiętam, ale na pewno była to kara pieniężna. Jakiż więc to powód?
"Za jazdę samochodem bez konkretnego celu."
Tak to brzmiało dosłownie. Kolejny dowód na to, że w życiu jednak warto mieć cel. Śmiałem się, że mógł wcześniej przypomnieć sobie jakąś krewną "w sile wieku" (modne ostatnio określenie) w okolicy i jedzie do niej bo chce, żeby była dobrze - jak to się ostatnio niemniej modnie mówi - zaopiekowana. Może nie ma takiej krewnej lub znajomej? Albo żeby sobie wziął do kieszeni jakąś receptę i niby, że jedzie do apteki. Pewnie nie miał takiej. Okazuje się, że ten cel trzeba jednak mieć choćby po to, żeby w dobie zarazy, nie dać się zaskoczyć mandatem. Ale mógł też jechać dla samej jazdy. Jazda mogła być tym wyraźnym celem. Mógł powiedzieć:
- Panie policjancie, to nie jest tak, że jechałem bez wyraźnego celu. Piękna prostota linii, dzielących jezdnie, nieskazitelna szarość ekranów dźwiękochłonnych, boski świst starych passatów w uchu, góry w oddali. To był przecież ten cel. Lubię tak za zapierdalać.   

Komentarze

Popularne posty