Koronawirus: z realu


   Krąży wiele memów na temat możliwości wyjścia z miejsca zamieszkania i psów, ale to jednak memy. Żary i fikcja. Tymczasem mnie trafiły się dwie bezpośrednie dosyć obserwacje zdarzeń, zmierzających ku takiemu faktowi.
Wyszedłem któregoś z ostatnich późnych wieczorów z własnym psem, czyli na legalu. Na dzielni, w czasie gdy mój pies sobie wąchał niewinnie trawkę, przez co trochę dłużej zabawiliśmy, mijała nas para młodych ludzi płci przeróżnej. Gdy nas zobaczyli, chłopak zawołał do dziewczyny:
- Ty, poczekaj, ja mogę psa załatwić. Będzie bezpieczniej.
- Poważnie załatwisz - dopytywała dziewczyna.
- Spoko wezmę psa od  Szymona.
I poleciał, a my poszliśmy dalej.
  Drugi wątek to nasze sąsiadki, które codziennie robią obchód dzielni. Dzisiaj zobaczyliśmy pierwszy raz, że jedna z nich idzie z psem. Tym jakoś zabawniej nam się zrobiło, jak spotkała partnerkę swoich codziennych rundek i ten pies się jej bał jak nie wiem. Jakby pierwszy raz widział. 
   Dziś z kole jakiś ziomo ewidentnie próbował ustawić się z kimś na wyjście w góry, "bo we wtorek będzie zmiana pogody". Interlokutor najprawdopodobniej zasłaniał się aspektem formalno-prawnym, bo ziomo na to: "kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana".

Komentarze

Popularne posty