Mój bunt jest lepszy niż twój

Zdjęcie: Ogólnopolski Strajk Kobiet

Konkretnie dziś temat może cichnie, ale jeszcze kilka dni temu czytało się, że od prawie dwóch tygodni przez Polskę przetaczają się protesty po ostatnim orzeczeniu trybunału konstytucyjnego w sprawie aborcji. Jak zwał tak zwał konkretny wyrok. Wszyscy wiedzą o co chodzi. Nie będę tez tutaj pisał o rozmaitych sprawach, o których też od początku wszyscy wiedzą lub zaraz zostały powiedziane. Chodzi mi o aspekt. Protesty kobiet pozornie nakładały się na niezadowolenia różnych innych grup społecznych. Przedsiębiorców z poczynań pandemicznych rządu w temacie gospodarki, rolników z „piątki Kaczyńskiego”, antymaseczkowców z obowiązku noszenia właśnie maseczek. Co będzie, jeśli te protesty się połączą? No właśnie, jeśli. Bodaj w 1968 roku już nie poszli robotnicy ze studentami, a dwa lata później studenci z robotnikami i od tamtej pory chyba niewiele było protestacyjnej synergii. Przy okazji, to chciałem się zatrzymać przy ostatniej grupie z małą dygresją, antymaseczkowców. Do niedawna swoją nosiłem raz za czas. Nie jestem z tej branży więc nie wypowiadam się na temat sensu i skuteczności. Może jedno i drugie odnośnie maseczek jest, może nie ma. Uznałem że jest nakazana, a skoro tak, to nie będę sobie zatruwał głowy zasadnością. Te dwie godziny w ciągu dnia wytrzymam. W ostatnich dniach tak się złożyło, że musiałem maseczkę mieć większość dnia na twarzy. Przyznam, że w takim przypadku, już to robi jakąś grę, potrafi być uciążliwe. Niemniej jednak wyobrażam sobie gorsze rzeczy na tym świecie ale i tez lepsze lub takie z większą szansą na zmianę, którymi wolę się zająć. Fascynowała mnie zażartość z jaką antymaseczkowcy traktują konieczność ich noszenia. Tyle energii, gdyby przenieść ją na społeczny bunt? Szczytem siary była dla mnie postawa jakiegoś youtubera Irokeza Słowianina czy jakoś tak. Może i słusznie że krytykował to, iż nie został obsłużony w hipermarkecie. Ale żeby w związku z tym po sądach ciągać kasjerkę z tego marketu, to trzeba być już naprawdę kanal...ą.                                                                                                  Tak więc, wracając do meritum, zauważyłem po internetach i nie tylko, że tacy najbardziej zagorzali antymaseczkowcy niekoniecznie są za protestem kobiet. Wydawałoby się że na odwrót. No bo praktycznie ten sam wróg. Od pewnego momentu to samo złe narzędzie, to samo jakby zniewolenie i że, jakby, podobny profil ludzi. Protestujących. Co byłoby, gdyby połączyli siły. Gdyby policzyli, ilu ich, „poczuli siłę i czas”? Mogliby w niejedno miejsce dotrzeć i niejedno miejsce zdobyć. Tymczasem jednak nie. Wielu antymaseczkowców, często internetowo najaktywniejszych, nie popierała babskiego protestu. Generalnie polegało to na jednej ogólnej tezie. Takiej mianowicie, że strajk kobiet jest nieważny w porównaniu ze złem, jakie przynosi ze sobą obowiązek noszenia maseczek. Kobiety powinny pieprznąć tamtymi protestami i wszystkim, i wziąć udział w demonstracji przeciw noszeniu maseczek. No i w ogóle, jak można cokolwiek innego robić, przeciwko czemuś innemu jeszcze się pieklić, skoro jest nakaż maseczek? Myślałem tak sobie, że w czym problem? Niech ta dziewczyna przekona innych, że to kluczowy temat, niech się zbiorą w takiej samej ilości albo i większej. Czy tez może niech na strajku kobiet zapowie demonstrację nazajutrz, przeciwko maseczkom. Dosyć też mnie ubawiła i zdziwiła obserwacja w internecie osoby, która zawsze uchodziła i na swój temat robiła sobie opinię wielkiego buntownika. Takiego buntownika, co to jest zbuntowany zawsze, przeciwko wszystkiemu. Zauważyłem jednak, że jest to tylko w teorii, w praktyce jednak, pomimo ciągłego publikowania fot pod hasłem „fuck the system” dopuszcza tylko ten bunt i protest, który wychodzi od niego. Wszelkie inne są już „be”. Tak było też z protestem kobiet, który dla znajomego też okazał się nie wart poparcia? Dlaczego? A bo bez sensu, bo bezsensu i po co. Bo popcorn, bo to na zamówienie elyt. Bo to sterowane przez jakieś partie polityczne. Tak jakby to ostatnie stanowisko nie mogło być sterowane przez partie polityczną. Tak więc najbardziej zagorzały buntownik dla samego buntu, tym razem się od buntu odciął. Dlaczego? Może dlatego, że nie był to bunt przez niego generowany. Pytanie, czy on się zbuntował innym, czy inni jemu? Co z tego wszystkiego wynika? Niewiele, ale ubawiła mnie parafraza, związana z ostatnim akapitem:

„Mój bunt jest lepszy niż Twój”.

Komentarze

Popularne posty