Podróże Salamandrą - u celu, choć nie koniec


Jechaliśmy ubiegłej późnej wiosny z południa Polski nad morze i jechaliśmy, by w końcu dojechać. Stało się to jakoś tak nagle, po czterech dniach. Paradoks jest tutaj właściwie zrozumiały. Jechaliśmy tak długo, iż myślałem, że będziemy jechać zawsze. Tymczasem nagle pojawiły się lasy okolic Koszalina i samo miasto z zamkniętym basenem. Pływalnia była nieczynna, ale można było zaczerpnąć świeżej wody pitnej. Okazała się bardzo przydatna w dłużej perspektywie, ponieważ potem wiele dni spędziliśmy już prawie zupełnie na plaży.



Według wstępnego planu mieliśmy odjechać trochę na północny wschód od Koszalina i potem jechać wybrzeżem na zachód. Według internetu najpierw miało być ileś tam noclegów byle było, a potem atrakcyjny, na którym mieliśmy spędzić co najmniej kilka dni. Tymczasem pierwszy, na jaki trafiliśmy okazał się właśnie tym i spędziliśmy na nim dobrze ponad tydzień. Co najciekawsze, darmowy parking, praktycznie 200 metrów od plaży, na końcu drogi, już poza ruchem kołowym. W realiach połowy czerwca nawet przy pięknej pogodzie nie było tam ani na plaży jakoś tłoczno, a bywało że w dniach deszczowych byliśmy tylko my i ze dwa kampery. Plaża też była zupełnie ładna. Ogólnie miejsce godne polecenia, choć z dosyć jasnych powodów nie nazwane tutaj wprost. Jeśli kogoś zainteresuje ta lokalizacja, proszę o komentarz lub wiadomość. 


























Komentarze

Popularne posty