Mierzeja niezawisłości, mierzeja samotności.



Elbląg ze swoimi pustymi przestrzeniami na centralnym pacu i masą lokali do wynajęcia.

Komu tak naprawdę potrzebny jest przekop Mierzei Wiślanej, do czego? Zwolennicy wołają, że aby się uniezależnić od „Ruskich”. Można więc w tym miejscu powtórzyć: po co? Po co ma to kosztować tylko na wstępie ponad 800 mln zł. Według zwolenników ta inwestycja ma rozwinąć port w Elblągu. Ale ten jego rozwój, to kolejne miliony na rozbudowę. Dla kogo?
Niespecjalnie mogę i niespecjalnie umiem pojąć to całe przedsięwzięcie, z tego między innymi względu, że akurat minionego lata byliśmy tam na wakacjach. Podróżowaliśmy na mierzeję z Mazur, jadąc tam przez okolice Elbląga i samo to miasto. Co się tyczy okolicy, to snuliśmy się prawie poboczami. W związku z tym dosyć mnie razi argument, że ta inwestycja ma ożywić port w Elblągu i sąsiednie miasta. Jak można ożywić coś, czego nie ma? W tej właśnie okolicy Elbląga uderzyło mnie bowiem to, że tam prawie nikt nie mieszka. Nawet w porównaniu z Mazurami, a gdyby porównać z południem kraju, to już w ogóle przepaść. „Puste pole za stodołą”, a jak dom, to też wyglądający na pusty. Sam Elbląg, według wiki, posiada sobie ok 120 tys. mieszkańców. Pomyślałem, że może przynajmniej aglomeracyjkę ma. Z mierzei wszakoż widać było Frombork. Pamiętałem, że to miast, pomyślałem, że może większe, niż mi się wydaje. Zerknąłem do tej samej wiki. Wynika z niej, że tenże Frombork, to ma 2,7 tys mieszkańców. Tyle, ile u nas wioski. Myślę więc, że może wiedza geograficzna mnie jeszcze bardziej zawodzi i np. sąsiednie Tolkmicko jest jakieś duże. Również 2,5 tys. mieszkańców. Zusammen do kupy, to nawet trochę więcej, niż sama Milówka, ale chyba już mniej, niż Łodygowice. Jak się ma region rozwijać i komu ma się rozwijać, skoro tam nie ma ludzi? Znajoma odparła mi na to:
- Pewnie potem tam przyjadą.
Może. Mnie w związku z tym, że przyjadą, skojarzyła się pewna historia 20 lat temu czytana, a działa się jeszcze dawniej. Kiedyś mianowicie czytałem spięty rocznik, albo i kilka roczników tygodnika „Rola” z lat 30-stych. Wnętrze, główna treść, nie powalały. Pismo religijne, prawicowe, oczywiście antysemickie. Miało jednak jeden zasadniczy plus. Kronikę kryminalną. Znajdowały się w niej rzeczy przedziwne. Często, w swojej okrutności, jednocześnie jakieś absurdalne, niewiarygodne, nie z tej ziemi, w związku z czym nie wiadomo było, czy się śmiać, czy płakać. Właśnie w tej rubryce znalazła się ciekawa historia z lat 30-stych. Gdzieś na Oceanie Indyjskim płynął stateczek, wiozący ludzi z jednej wyspy, na drugą. Podobno nawet kilkaset osób, wśród których gruchnęła wieść, że właśnie za lewą burtą przepływa jakaś znana i wieka amerykańska jednostka pływająca. Rzekomo ci wszyscy pasażerowie indonezyjscy ruszyli na tą właśnie lewą burtę, oglądać amerykański statek. Skutkiem tego, podkreślę że rzekomo, zrobił się taki przechył, że stateczek, z klasycznym zapewne dalekowschodnim przeludnieniem, zaczął tonąć. Jakąś część ludzi udało się wyratować, ale ponad setka się potopiła.
Kiedy więc ci ludzie w rejon Elbląga już przybędą, logika inwestycji nakazywałaby, żeby przybyli wodą, nowo wykopanym rowem. Jeśli będzie ich tak wielu, będzie groźba, że przy słynnej płyciźnie Zalewu Wiślanego ugrzęzną gdzieś pośrodku.
Rzecz jasna takie wątpliwości są niczym, naprzeciw zarzutu bycia za Putinem lub co gorsza zielonym terrorystą.

Komentarze

Popularne posty