Kościelne molestowanie jak Smoleńsk
Dziś przeczytałem
gdzieś twitta prawicowego publicysty Krzysztofa Fuesette. Nie
sprawdzałem, czy prawdziwy, ale to właściwie nie ma większego
znaczenia, ponieważ w tym twitcie facet wyrażał dosyć typowe
podejście prawicy. Napisał coś w stylu: „To bardzo źle, że
Sekielski problem pedofilii ograniczył do pedofilii w kościele.
Rodzice gotowi myśleć, że ich pociechy są bezpieczne wszędzie
poza kościołem...”. Świetnie. Czyli to tak, jakby pójść do
kina na film pt. „Życie Adama Mickiewicza”, a po wyjściu
stwierdzić że to źle, iż nie traktował on o biografii
Słowackiego. Nie no, była ulga. Po stwierdzeniu, że wśród
murarzy jest więcej pedofilów niż w klerze, odstały się
wszystkie takie przypadki z woj. pomorskiego. Po ogłoszeni że
więcej tez jest wśród aktorów, odstały się te, z woj.
śląskiego. Krystian Legierski został odmolestowany.
Popisał się też
logiką premier Morawiecki. Ten też wyraził żal i smuteczek, że
Sekielscy nie powiedzieli w filmie, ile wśród tych kapłanów
pedofilów było „esbeków”. Nie powiedzieli też, ilu było
jaroszy, ilu mańkutów. Trudno. Chwilę później w telewizji mówił
prof. Friszke. Został zapytany, czy dla SB księża pedofile byli
częstym źródłem. Profesor na to, że gdy SB posiadło wiedzę o
księdzu pedofilu, mogli łatwo go szantażować. A więc to księża,
pedofile zostawali „esbekami”. Nie na odwrót. Stąd zarzuty
premiera, kula w płot.
Po katastrofie
smoleńskiej krytykowano stronę rządową, w czym było trochę
racji. Że nikt, choćby honorowo nie podał się do dymisji.
Minister, generał, ktokolwiek. Po udostępnieniu filmu Sekielskich
też mi nic nie wiadomo, aby ktokolwiek podał się do dymisji.
Choćby jakiś, bez urazy, leciwy i cierpiący na nieuleczalną i
śmiertelną chorobę biskup.
Komentarze
Prześlij komentarz