Nie mam wyboru...

Może najpierw o tym, co miałem. Miałem parasol. Polski. W zasadzie, to może i "ruski", ale w sensie specyfiki typowo polski. Taki, jakim chronił czuprynę mój tata, a pewnie i dziadek. Smutny, czarny, zwykły, krótki jak obrzyn. Jego niesamowitą zaletą była łatwość konspiry, gdyż mieścił się w torbie. 
No i dzisiaj ktoś mi go podpieprzył.W zasadzie, to zabrał pozostawionym ale dla mnie to jedno, bo wiadomo było że mój i że się za chwilkę po niego wrócę. Ironii losu dopełniał fakt, że przez całą dniówkę informowałem trzy powiaty i resztę wszechświata
o deszczu i zagrożeniu powodziowym: zalanie, stan alarmowy, opadanie, piwnice, OSP, apiać zalanie... A co najważniejsze, że padać zaś będzie.
Ruszyłem się z przystanku, pod którego dachem się na chwilę zatrzymałem by z małżonką kilka pozłacanych myśli zamienić. Po kilkunastu krokach zaczęła mi szopa na baniaku moknąć, sięgam do torby, a tam brak parasola. Został na ławce, na przystanku. Wróciłem się zaraz, co razem dało 40 kroków z haczykiem,
ale było to o 40 kroków za dużo. Już go nie było. Owszem, stał jakiś kolo - taki na oko tata Krystiana - z reklamówką z Lidla. Po jego zachowaniu wyczułem że to on, ale co?
Mogłem dociekać, co w tej reklamówie, ale co mu powiem? "Wysypuj mandżur, albowiem domniemywam, żeś mi parasol podpinkolił"? Moja wolność kończy sie tam, gdzie zaczyna się jego. Czy on czy nie, tak czy śmak zrobił to jakiś chuj, bo jęło tak walić żabami że do domu wróciłem wyglądając, jakbym wracał z jakiegoś Barbarian Race.
Prognozy mówią, że ma padać do 12.00. Zorientowałem się, że na jutro został mi już tylko jeden parasol. Jak poniżej, tęczowy.

W zasadzie kryptotęczowy, bo tęcza od wewnątrz, ale ci co łasi na wyniuchanie tęczy, swoje zobaczą. Po aferze z Matką Boską z tęczą, śmialiśmy się, że strach nosić, ale trudno. Przed polską postawę - "załatwić sobie coś" - zostałem zmuszony do postawy takiej właśnie antypolskiej, półtęczowej ambrelli i wyjścia parasola z szafy. Spróbuję omijać śmietniki, ale wiadomo jak jest rano.

P.S. Gdyby ktoś trafił na tamten parasol, brać: na legalu bądź nie. Był czarny, z drutami.


Komentarze

Popularne posty