Bańka informacyjna


Wystarczyły dwa dni od wyborów, od ustalenia się sytuacji i utrwalenia na lata. Zaledwie dwa i nie raz pożałowałem nienoszenia piersiówki z melisą. Byłem mianowicie w markecie. Nazwy marketu nie wymienię, bo jeszcze nie przysłali kapuchy za reklamę, proszę może aktualizować, jak wpłynie to zapewne i nazwa się pojawi. Dodam może, dla pewnego ułatwienia, że to niepolski market był. No i chciałem kupić mięso. Było tanie. Tak tanie, że pani przy kasie mi powiedziała, iż z karta lojalnościową można tylko 4 kg. Żartowałem z tą melisą, głównie to mi do śmiechu było. Gały wyszły na półwierzch, kojarzę, kojarzę, karta, kartki, reglamentowane mięso. Podnoszę rękę i mówię do kasjerki coś  w stylu:
-Ledwo pisowcy drugą kadencje dostali i już pełny powrót komuny, nawet mięsa w sklepie mało. 
Pani się zaczerwieniła i zacietrzewiła, ale stosunek służbowy wymagał, pomimo prawdopodobnego pisiurstwa, postawy dosyć okrągłej. Zaczęła coś  nawijać, że to super cena, a oni tak dali limit, żeby hurtownicy i hotelarze nie wykupili.
Patrzyłem się, patrzyłem i skojarzyłem, że ona komuny, a w związku z tym i symptomów kryzysu nie pamięta.
- Dobrze, żartowałem – odpowiedziałem i odszedłem.
Niedaleko odszedłem. Trafiłem bowiem do piekarni, w której kupuję chleb od lat. Nie tylko od lat, ale i praktycznie o każdej porze dnia i prawie że nocy. Wpadłem o 12, dzień czy dwa po wyborach, zerknąłem na półkę, prawie pusta. Prawie zszokowany pytam pani:
- A co to, jakiś kryzys idzie że chleb wykupili? Na pewno kryzys, cholera, czułem to.
- Nie, jak to, skąd? Mały remoncik będziemy mieli od dziś popołudnia, to mniej zamówiliśmy.
Dobra, żartowałem. Nie dziwota, że nikt się nie śmiał, kraj na niebiesko.

Komentarze

Popularne posty