Co zostaje z młotkowania?
Zdjęcie: YT kanał mongchilde
Pewna stacja
telewizyjna (nie podam która, gdyż telewizja też podlega
podziałowi politycznemu, a nie o politykę tu będzie chodziło)
rozkminiała kilka dni temu rocznicę powstania dla wielu, a może i
bardzo wielu, legendarną płytę The Wall zespołu Pink Floyd.
Rocznica okrągła – 50 lat.
Nie należę do
rocznika, który tą płytę przyjął jako powstałą, a zastał ją,
jako istniejąca już w historii. Inna sprawa, że w przypadku
ówczesnej żelaznej kurtyny, oddzielającej PRL od uniwersum,
starsze i znacznie starsze roczniki w zasadzie też raczej ją
przyjęły jako historyczną, niż właśnie powstałą. Czas
przepływu tego typu informacji był wówczas długi. Sam się z nią
pierwszy raz zetknąłem po raz pierwszy bardzo śladowo w
specyficznej sytuacji. Odwiedziliśmy kuzyna, który wrócił z rejsu
Darem Pomorza do Japonii. Przywiózł sobie stamtąd wieżę
stereofoniczną. Prezentował ją nam, jak idzie przez słuchawki.
Wraz z siostrą potwierdzili, że to właśnie idzie „Ściana”
Floydów. Założyłem słuchawki i usłyszałem jakąś rąbankę.
Teraz, zerknąwszy w wiki, doszedłem do tego, że musiał to być
rok 1983/4. Miałem około 10 lat, trudno więc się dziwić ocenie,
że rąbanka. Od tamtej pory myślałem, że ta płyta też
przypłynęła z Japonii, a więc 5 lat „wędrowała” do PRL-u.
Teraz jednak zwątpiłem, może kuzyni mieli ją już wcześniej?
Powiedzieć i
napisać o „The Wall” można wiele. Na ta chwilę przychodzi mi
do głowy kilka epizodów.
W 1991 roku bielskie
Radio Delta, chyba już nie istnieje. Miało codzienne konkursy
radiowe, z wiedzy z przeróżnych tematów. Bielszczanie dzwonili,
słyszeli konkretne i merytoryczne pytania. Jeśli odpowiedzieli
dobrze, grali dalej, jeśli nie, odpadali. Któregoś wieczora koleś
lub kolesiówa usłyszała (chyba że jednak koleś, to usłyszał,
innych płci jeszcze wtedy nie było) pytanie:
- Jaki tytuł ma
płyta rockowa, na której znajduje się utwór zaczynający się od
słów „We dont we dont education”?
Nie wiedział. Nie
wiedział, a my, uczniowie końcówki liceum, pół dnia w szkole
potem trzymaliśmy się za głowy dziwiąc, jak można nie wiedzieć
czegoś takiego? Tej płyty nie trzeba było lubić, nie trzeba było
słuchać, nie trzeba było znać tekstów albo przesłania, nie
trzeba było znać historii i otoczki, nie trzeba było znać filmu.
Byliśmy jednak pewni, że każdy wie, że jest „Ściana”, a na
niej taka piosenka. Że to wiedza powszechna, jak to że ziemia kręci
się wokół słońca.
Kilka lat później
siedzieliśmy przed telewizją satelitarną z jakimś kolesiem (na
pewno nie była to kolesiówa), którego tylko wówczas widziałem,
ale był jakoś w naszym wieku. W telepudle poleciało „Another
brick in the wall”, a koleś zafascynowany swoją bystrością:
- Wiem, znam to, to
ta piosenka co śpiewają „Ticzer ticzer”.
Też byliśmy wtedy
zaskoczeni, że nie zna tytułu, no i że przecież nie ma
powtórzonego „teacher”.
Nadal wynikało to z
przekonania, że to wiedza powszechna.
Trochę lat minęło.
Nie wiem, jaki dzisiaj jest stopień znajomości tej płyty.
Prawdopodobnie znacznie mniejszy. Usłyszawszy o rocznicy miałem
jednak pewne skojarzenie. Naszło mnie ono widując w tych samych
sferach internetu takie zjawiska jak: płaskoziemcy,
antyszczepionkowcy, przeciwnicy poglądu o zmianach klimatycznych.
Pomyślałem w związku z tym, że fraza „we dont we dont
education” była jednak i jest powszechnie znana i jednocześnie
odbierana bardzo dosłownie.
Bardzo ciekawe przemyślenia, będę zaglądał.
OdpowiedzUsuńDzięki, zapraszam, również wpadnę
Usuń