Bushcraft w Wiśle. Nie zapomnij o....

 Nadleśnictwo Wisła ogłosiło niedawno utworzenie na swoim terenie specjalnej strefy, przeznaczonej do uprawiania przez chętnych bushcraftu i survivalu. Słyszałem o tym chyba początkiem roku, że właśnie w Polsce mają powstać różne takie strefy, ale wtedy nie było jeszcze jakichś konkretnych obszarów i regulaminu. Gdy usłyszałem o tym i wgryzłem się lekko na razie w konkret, przypomniała mi się pewna metaforyczna historia sprzed wielu lat, związana z psem. Wiadomo, jak to jest z psem. Jeśli ktoś nie wie, padnie w następnych zdaniach. Jest to tak mianowicie, że psy są ważne, trzeba o nie dbać, zabierać ze schronisk, karmić i takie tam, bo to bracia mniejsi. No i git, tylko że jednocześnie z psem nic nie wolno. Na czele z tym, że nie mogą się poruszać bez smyczy. Jest to oczywiście z punktu widzenia człowieka zrozumiałe, ale z punktu widzenia psa, cóż? Wiadomo że ta istota potrzebuje nieskrępowanego i istotnego ruchu, dla którego w praktyce nie wystarcza nawet kilkudziesięcioarowa ogrodzona działka. Pies nie może być luzem, bo nie może w ogóle, a do tego jeszcze nie pozwala na to regulamin: osiedla, miasta, Lasów Państwowych, ogródków działkowych i wszystkiego co tylko. Wiadomo jednak, że jakoś radzić sobie trzeba. Radzę sobie z tą kwestią na wiele sposobów. Jeden z nich przydarzył się właśnie tych ileś lat temu. Późną jesienią zauważyłem mianowicie, że na dzielni jest ogrodzony ogródek placu zabaw dla dzieci, niezamknięty na klucz, a jesienią i zimą, zwłaszcza pod wieczór nikogo tam nie ma. Można psa puścić na tych kilkudziesięciu metrach kwadratowych, niech na tym wyznaczonym "kwadracie" sobie pobiega. No i zrobiłem tak raz. Tylko raz. Pies, merdając puścił się w tym ogródku w bieg, biegł i niuchał wzdłuż płotu. Przemierzył to ogrodzenie po całej długości dopędzając w ten sposób do furtki. Jak zobaczył, że tak to wygląda, zaraz chciał wychodzić, od tej furtki już nie odstępując i więcej nie chciał tam wchodzić.

Survivalujmy

Nie wiem, czy ma to jednoznaczną definicję, ale jeśli oznacza wolne obcowanie z naturą, to tam gdzie się chce i jak się chce. Na wyznaczonym obszarze, to trochę jak z powyższym psem, trochę w skanalizowanym zniewoleniu. Takie wrażenie potęguje zresztą regulamin i zasady, podane przez Nadleśnictwo Wisła, będącymi zapewne jakimś odgórnymi dyrektywami.  Jakie więc są te szczegóły?   Na przykład takie, że trzeba wcześniej zgłosić swój pobyt. Ciekawe, bo w lesie nie oficjalnie bushcraftowym chyba nie trzeba. "Możliwe jest nocowanie w jednym miejscu maksymalnie 4 osób przez nie dłużej niż 2 noce z rzędu." Kolejne ograniczenia. Więc jak? Można, czy nie można? Jeśli można, dlaczego tylko dwie doby? Co można ponadto? Ze spraw, że tak powiem, ekstra względem lasu niebushcraftowego, do bytności w którym nie trzeba się raczej określać, no to namiot rozbić. Zaznaczę, że według idei bushcraftu, jaką znaleźć można za pomocą wyszukiwarki google, "spanie" w tym nurcie odbywa si e głównie w szałasie lub innej samoróbnej konstrukcji, stworzonej z tego, co las daje, bez naruszania jego żywych elementów. Jest to więc coś, co nie narusza standardów klasycznego odcinka lasów. No i pytanie, czy w realiach wiślańskiego lasu, gdzie króluje zwózka drewna, znajdzie się jeszcze materiał na coś takiego. Z drugiej strony, może właśnie znalezienie go, to to prawdziwe wezwanie. Powracając do meritum - regulamin strefy pozwala na rozbicie namiotu, ale: "Jeśli zamierzasz nocować w lesie, rekomendujemy użycie własnego hamaka, tarpa, a w wypadku rozbicia namiotu pamiętaj, żeby robić to na trwałej, twardej nawierzchni bez szkody dla runa leśnego i bez rozgarniania ściółki leśnej.". W razie draki i kontroli, jakie są kryteria zniszczenia poszycia?             Co dalej? Można przeczytać w regulaminie? Szczegóły w linku poniżej, ale m. in.: używanie otwartego ognia jest bezwzględnie zabronione, rozpalenie ogniska tylko w miejscach do tego wyznaczonych, pojazdem silnikowym nie, śmieci zabrać, runo leśne ze szczególną ostrożnością, pies cały czas na smyczy, w przypadku ogólnego zakazu wstępu do lasu (np. w związku z zagrożeniem pożarowym) tam zakaz również. Wszystko zatem to, co wolno lub czego nie wolno w niebushcraftowym i niesurvivalowym lesie.  Rzecz jasna trzeba podziękować nadleśnictwu i Lasom Państwowym, że pozwalają nam w ten sposób przebywać pośród naszego wspólnego dobra, w kraju gdzie przy hardcorowym podejściu de facto nic nie wolno. 

Regulamin miejsca (jak dla mnie, dosyć płynny), lokalizację i inne informacje znaleźć można TUTAJ

Komentarze

Popularne posty