Hipisowanie się kiedyś kończy

 

   Tripując ostatnio po Słowacji, właściwie po bliskiej nam jej części, zanim skończy się pierwsza i nadejdzie druga fala "kowidu". Zajechaliśmy ostatnio na parking Kauflandu w Rozemberoku. Ustawiałem się, ustawiałem i stanąłem naprzeciw hiposowskiego vana, takiego Volkswagena Walkiria, za kierownicą którego siedział taki prawdziwy hipis. Prawdziwy, choć strasznie jakiś taki smutny, załamany. Chował twarz w dłoniach. Tak się ciekawie złożyło, że razem zbieraliśmy się z parkingu. Śmialiśmy się, że pewnie jadą na bardzo hipisowskie Kalameny, gdzie mogą być przed nami. Powiedziałem wtedy do żony, że hipisi prawie w stu procentach. Wszystko hipisowskie. Od auta, wystroju, dzieci, po... No jedynie co, to że ten niewyluzowany a załamany koleś wcześniej siedział. Na co moja posiadająca sentencję na każdą okoliczność żona powiedziała:

- A jak miał nie być smutny, jak kobieta poszła do sklepu? Hipisostwo się kończy, jak trzeba iść do sklepu na zakupy.  

Komentarze

Popularne posty