Ciężarnych nie wyrzucamy


Miewamy takie szczęście, że nie raz możemy jechać na bardzo długie wakacje. Dom zostaje wówczas pusty. Zostają też domownicy. Potencjalni domownicy. Mam tutaj na myśli osobniki, pragnące skorzystać z rzadko odwiedzanego balkonu. Takimi są gołębie. Pierwszy raz zaznałem tego bardzo dawno temu, mieszkając jeszcze w Bielsku-Białej. Zobaczyłem gniazdo gołębi na balkonie, z którego po jakimś czasie wyłoniły się pisklaki. Zafascynowany prawie że pochwaliłem się mamie i dostałem burę, bo taka obecność świadczy o niedbałości o porządek. Potwierdzają to różne zakazy i rzekome problemy z gołębiami. Na przykład w Cieszynie, czy też Krakowie. Często mi to przywodziło na myśl sytuację z uchodźcami z Syrii. My chrześcijanie, samarytanie, ale tamci niech się z dala trzymają. Gołąbki to ładne stworzenia, żywe, gołąbki pokoju, ale szpikulce na parapety i ogólnie wynocha jak najdalej.
Skutkiem naszych dwumiesięcznych wakacji były właśnie często gniazda gołębi na balkonie. Bardzo się to nie podobało sąsiadom w bloku. Rożnie próbowali sobie z naszymi domownikami radzić. Któregoś roku na przykład znalazłem na balkonie, oprócz gołębi i ich gniazda, rzucone pomidory. Innym razem kasztany.
Tego roku też wybyliśmy na dosyć długo, choć jeszcze przed latem. Wracaliśmy w sumie wcześniej niż zakładaliśmy i trochę na szpilkach. Mieliśmy bowiem obawę, co zastaniemy w mieszkaniu, które odnajmujemy. Mieszkała tam dosyć młoda dziewczyna, która powinna była albo zapłacić, albo się wyprowadzić. Nadto na Pojezierzu Drawskim jeden człowiek nam przypomniał coś, co wiedzieliśmy, ale zapomnieliśmy. Że mianowicie, jeśli dziewczyna jest w ciąży, nie będziemy mogli jej wywalić. Wpadliśmy w związku z tym w lekką schizę, że dziewczyna bankowo jest w ciąży i będzie kłopot. Powtarzaliśmy to co chwilę i zastanawiali co wtedy można, oprócz wyłączeni prądu. Ewidentna fiksacja się pojawiła. Jak się okazało po przyjeździe do Krakowa, niepotrzebnie. Dziewczyna odeszła w nieznanym kierunku. My potem spokojnie wróciliśmy do siebie do domu i na swój balkon. Na tym balkonie oczywiście gniazdo i gołębie. Ptaki siedziały na jajkach. Śmialiśmy się, że zostawimy dosiedzieć, bo przecież ciężarnych nie można z domu wyrzuca.
Za światła dziennego zobaczyłem zresztą, że i teraz były sąsiedzkie zamachy na te ptaki. Na ziemi leżała pięćdziesięciogroszówka. Wkrótce potem wyjeżdżaliśmy znowu. Stosowną karta uświadomiłem sąsiadów, że skutecznie i trwale przegonić oż gołębie tylko cięższą monetą, a więc większym nominałem. Na podłodze mniejszych niż pięciozłotówki nie chcę widzieć.

Komentarze

Popularne posty