Podróże Salamandrą - Bysław

Niby nie było to nic wielkiego, ale jednak nie sposób tutaj nie wspomnieć o małej miejscowości Bysław, gdzieś między Bydgoszczą a Kaszubami. Gdzieś, bo nawet potem nie umiałem, mimo pomocy prawie naukowych, umiejscowić go dokładnie geograficznie. To też taka miejscowość, podobnie jak pisałem o słowackiej wiosce Dlha Luka (nie odmienię, stąd mianownik), która miała dla ludzi w podróży jakąś dobrą energię i zaistniała chemia, mimo że realnie nie wiadomo jakich cudów tam nie było.

Do Bysławia trafiliśmy po kilku dniach kolejnego etapu dwutygodniowej letniej jazdy nad morze. Najpierw byliśmy dwa dni nad fajnym jeziorkiem pod Bydgoszczą. No, tam to byłem zdziwiony ile osób przyjeżdża popływać wpław na dzikusa. U nas, na południu czegoś takiego zupełnie nie ma. Może dlatego, że zbiorniki są głownie sztuczne. To było regularne, naturalne jezioro. Jezioro Jezuickie się nazywa, plaża Piecki II. Tabuny ludzi z Bydgo przyjeżdżały, wysiadały z auta, zakładały pianki, brały bojki, płynęły do odległego o kilkaset metrów brzegu i wracały. Podobało mi się to. 

Potem zaś udało nam się zaszyć na kilka dni w głuszy nad Brdą. W sumie też trochę przetrwać weekend i jego nawałnicę. Fajnie było i bardzo letnio.




Dla Bysławia ten kontekst ma znaczenie, przez to, że jechaliśmy tam z naturalnych warunków. Przez piękne pola i rzadkie choć też niebrzydkie lasy. Taka Polska powiatowa. 


Jechaliśmy do Bysławia na plażę, nad jeziorem. No bo właściwie wiele więcej to w tym Bysławiu nie było. Od dawna nadjeziorne plaże na północy czy w centralnej Polsce nasuwają mi na myśl takie romantyczne skojarzenie z międzywojniem. Wypuszczone w wodę pomosty, ławki, zatoczki do pływania, pan ratownik. Na południu tego też nie ma. Na Mazurach czy Pomorzu zawsze chłonąłem ten widok i zatrzymywałem gdzieś w oku. Spokój, lekka, romantyka, powiew lata, zatrzymania. 


W Bysławiu była taka plaża, popływało się, mimo że późnoczerwcowa woda była jeszcze zimna. Nie przeszkadzało to, że plaża była trochę przy drodze. Jakie trochę? Konkretnie przy drodze, co najmniej wojewódzkiej.

Przede wszystkim jednak, i tutaj trzeba tą miejscowość bardzo pochwalić i polecić, przy plaży, w domu kultury, dostępne były prysznice. Powiem więcej i nieco ekshibicjonistycznie, dostępne były nieodpłatnie. Na tamtą chwilę był to bardzo mocny argument. Tak, mocny, że nawet po prawie 8 miesiącach do tego wracam. 

Nie znaczy to oczywiście, że od iluś dni się nie myliśmy. Oznacza to, że w warunkach vanowych i warunkach głuszy korzystanie z dobrodziejstw wody jest bardziej uciążliwe i męczące. Tymczasem w Bysławiu można było sobie pofolgować w tej kwestii na kilka możliwych sposobów. 

Komentarze

Popularne posty