Zacznij od Bacha

   Tytuł wpisu, to jednocześnie tytuł piosenki, która za mną chodzi w ostatnich dniach, Zbigniewa Wodeckiego. Tak, to ten pan, który śpiewał tytułową piosenkę do bajki „Pszczółka Maja”. Abstrahując od tego, że to tytuły z „moich czasów”, obiektywnie uważam je za przednią bajkę i przednią piosenkę. Oczywiście pan Zbigniew wykonywał też jeszcze masę innych utworów. Wokalnie, czy chyba też był i może jeszcze jest niezłym skrzypkiem muzyki poważnej. Mimo to – jak głosiła opowiadana kiedyś przez niego samego anegdota – na koncercie często mu wołali coś w stylu:
- Ty, nie smuć tylko śpiewaj „Maję”.
   Śpiewał też quasierotyczną piosnkę o naturystach w Chałupach, dla mnie bez większej historii. Nie pamiętam kiedy ogólnie słyszałem pierwszy raz piosenkę „Zacznij od Bacha. Przypuszczam że wtedy głos znanego wokalisty nakazał mi nie zwracać na nią uwagi. Wszakoż nie śpiewał pszczółki Mai a ogólnie tkwił mi jeszcze w głowie jako reprezentant pokolenia czy wykonawców, których słuchało pokolenie rodziców, ergo – samemu ich słuchać to obciach. Pamiętam natomiast bardzo dobrze, kiedy ta piosenka, a może raczej jej fragment, zrobiły na mnie pierwszy raz wrażenie, właściwie to duże wrażenie. Było to jakiejś ciepłej nocy w Bielsku, czy Krakowie. Ulicą szło jakichś dwóch nie najstarszych mężczyzn. Na vizus nie sprawiali wrażenia gigantów intelektu ani kultury. Raczej kompilacja menela z łobuzem, z przewagą tego drugiego. W pewnej chwili jeden z nich, cenzuralnie inaczej, przekazał najbliższemu bliźniemu swemu, że będzie śpiewał. Spodziewałem się usłyszeć coś w stylu: „Legia to stara ku..a...”, albo „Je..ł cię pies, j....ła cała wieś”. Tymczasem na całą rozświetloną latarniami ulicę rozległo się piękne i ze sztuką wokalną w pełni zgodne:
„Zacznij od Bacha, nim słońce po dachach
Zeskoczy jak kot, po nocy ćmej...”
Zwłaszcza to ćmej, słowo całkiem trudne i poetyckie, zrobiło na mnie w tym wykonaniu kolosalne wrażenie. W związku z tym przyjrzałem się potem i przysłuchałem się potem tej piosence. Warta uwagi. Piękny poetycki tekst z ciekawą fraz i porównaniami, rzekłbym że ze sporym uduchowieniem. Podoba mi się bardzo i nie przeszkadza nawet wokal gościa nie z mojej epoki i nie moich klimatów. Pełny jej cytat u dołu.
Mamy i mieliśmy w Bielsku kumpla. Charakteryzował się on między innymi tym, że posiadał konterfekt taki, jakby jakiś wojownik indiańskiego plemienia ściągnął Zbigniewowi Wodeckiemu z głowy skalp razem ze skórą twarzy i potem naciągnął Jackowi Kowalskiemu na czerep. Naprawdę sobowtórem on był wykonawcy „Pszczółki Mai”. Oczywiście mógłby być synem muzyka, ale taką miał specyficzną urodę, że z nieco dalsza trudno to było stwierdzić. Kiedyś szliśmy z innym kumplem miastem i spotkaliśmy Kowalskiego. Pogadaliśmy chwilę i poszli dalej. Za winklem natrafił się następny znajomy i zaaferowany mówi:
  • Chłopcy, nie uwierzycie, Wodeckiego widziałem!
My na to w śmiech, trzymając się ze brzuchy, że Kowalskiego widział, że następny się dał nabrać. Pogadawszy chwilę pożegnaliśmy się, idziemy dalej, patrzymy, a w drugiej części ulicy trotuarem Zbigniew Wodecki dumnie i spokojnie kroczy.
Bodaj w jakimś „tokszole” słyszałem, jak Wodecki ponoć kiedyś jechał samochodem, tramwajarz się na niego zapatrzył i walnął w inny samochodów. Ciekawe ilu kolizji Kowalski był przyczyną.
Gdy musisz wstać,
choć tulisz tak pod głową obłoczek snu
i słów tyle znasz uczonych cicho przez noc,
a tu dzień wstaje już kolorowo - witaj!
Gdy musisz wstać,
bo słońce już zawiesza na szczytach wież
poranny swój szal i rusza cień w długi marsz,
wokół drzew krząta się ptaków rzesza - witaj!

Zacznij od Bacha, nim słońce po dachach
zeskoczy, jak kot po nocy ćmej...
I zacznij od Bacha, gdy w progu się waha
ktoś, kto winien wejść, a może nie...

<iframe width="420" height="315" src="//www.youtube.com/embed/yiTuD80LtmE" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>

Komentarze

Popularne posty