Psi gambit

    Moi rodzice od jakiegoś czasu mają kota. Zmienię, bo kiepsko brzmi i wygląda. Mają kociaka, zwierzę. Najpierw futrzak należał do siostry, ale jak im zdechł pies, przejęli mruczka. Długo był zwykłym kotem, aż zwykłym, bo nie szaleję za kotami. Potem, trzeba przyznać, fajnie i zabawnie zaczął się bawić różnymi rzeczami i w różnych miejscach. Jakiś czas temu natomiast zaczął przynosić im myszy. Kładł truposzki przed sypialnią. Kiepsko trafiał, gdyż rodzice mięso jadają od wielkiego dzwona i raczej chude, ale komu z nas się nie przydarzały nietrafione prezenty?
    Przyjechałem do nich niedawno, opowiadali mi przygodę, jaka przytrafiła się w nocy. Kot w środku nocy stanął przy drzwiach sypialni i długo miauczał. Gdy do niego wyszli, okazało się, że mały stoi z myszą w pyszczku. Tyle że ta mysz była jeszcze żywa. Kociak zaczął biegać z nią po domu. Wypuszczał, ta uciekała, a on ją gonił, łapał i dla zabawy znowu puszczał. W końcu ojciec chwycił i wyrzucił ich oboje z domu. Jakoś tak to opowiadali, że uśmiani byliśmy, jakbyśmy byli od tego Palikota z … Wolnych Konopi. Jak to mówiła postać męska w pierwszym przedstawieniu teatralnym, jakie widziałem zamieszkawszy w dawnym stołecznym mieście Kraków i ówczesnej stolicy kulturalnej Polski: „zesrać się można ze śmichu.”
Po południu przed domem zobaczyłem, jak kto stoi znowu z myszą w pyszczku. Pokazałem mu żeby spadał, bo dopiero po 18 dostaję apetytu i poszedłem do swoich zajęć. Po jakimś czasie w domu nagle mama woła, że mysz biega po domu. Schowała się pod torbami w przedpokoju, kot tymczasem filował przy rogówce. Mama go wolała, nie przyszedł, zatem poszła po niego. Był to bardzo dobry moment, by tej myszy otworzyć drzwi i niech wyrywa. Powinienem był tak zrobić, ale chyba mnie ściął i sparaliżował jakiś konformizm. Strach, że ona zamiast na dwór, zwieje do kuchni pod lodówkę i dopiero będzie ambaras. Tymczasem kot został przyniesiony i myszkę zaraz chwycił. Tylko zamiast ją skonsumować szybko albo uciec z nią na pole, dziad znowu ją wypuszczał i łapał, wypuszczał i łapał. Ta spanikowana uciekała pełna nadziei, by za chwilkę znów lądować między pazurami. Fajnie się słuchało o nocnych wyczynach, ale teraz już ten widok robił się kiepski. Owszem, wiem że od tysiącleci kot poluje na mysz i zada ją. Nie zamierzam tego zmieniać, ale patrzeć na to też nie. W końcu znów ojciec go jakoś przychwycił i wyrzucił.
Zadzwoniłem do Beaty i opowiedziałem historię kotka i myszki, ale po wysłuchaniu ona mnie przebiła. Co się wydarzyło? Poszli z psem na spacer. Wrócili z jakimiś wiktuałami i miała zaraz jeść obiad. Gdy wchodzili do domu, pies się zachowywał tylko troszkę inaczej niż zwykle. Między innymi po wejściu na chwilę pobiegł na swoje miejsce. Potem Beata jadła coś na kształt obiadu. Pies obok niej. Coś tam się mu zdarzy przyżebrać. Jednak zaraz jak się go odeśle, odchodzi. Załatwia sprawę na swój sposób, mianowicie kładzie się za krzesłem jedzącego. Niby nie żebra, ale jak coś spadnie, jest na stanowisku. Tak więc zjadła obiad i Pikselowi rzeczywiście coś tam spadło i jeszcze dostał końcówę kefiru. Potem oboje poszli do siebie, przy czym pies po jakiejś chwili zaczął powarkiwać. Beata wiedziała od razu, że to z powodu żarcia. Tutaj trzeba wstawić mniejszy lub większy opis sytuacji. Otóż nasz pies ma tą cechę, że warczy jak ma jedzenie. Wiem że wedle tej dzisiejszej psiej behawiorystyki to coś, za co i my i pies spłonelibyśmy na stosie. Według szkoły jaką ja wyznaję, tej sprzed lat, to zupełnie normalna sprawa i podstawa. W sensie ogólnym, bo w sensie szczególnym to Piksel warczy hardcorowo. Jeżeli on dorwie większą ilość jedzenia i jest bliżej niego niż ktoś, wówczas to jest: „unvorgiven”, „kill em all”, „no pasaran”, powiedział bym wręcz że „”żywy stąd nie wyjdzie nikt”, a nawet „teksańska masakra piłą mechaniczną”. Ugryźć przy tym nie ugryzie, jak się naciśnie to ustapi pola, ale te ząbki i warrrrrkot. Opracowaliśmy sobie patent na bezkolizyjne karmienie go. Ma odejść daleko, kładzie się mu wówczas żarcie i odchodzi, po czym artysta jest w to miejsce wołany. Kiedyś nawet nam się udało go sfotografować, jak dostał bułkę. Jesc nie będzie tylko warczeć. Jest też teoria, że to warczenie to atawistyczny element polowania:
Obraz_201
No więc teraz Beata poszła do niego i widziała, że zjada jakieś kiełbaski z papierka. Trochę był zła, że pierwszy raz coś podkradł, ale przecież niczego takiego nie kupowała? W końcu wygrała, albo pies zjadł i podniosła ten papierek. Pisało na nim: „to dla pieska, Gosia”. Wydedukowała, że zawiniątko musiało być położone pod ich nieobecność przed drzwiami. Nie miała okularów i nie zobaczyła. Pies sobie wziął i położył na swoim miejscu, potem przyszedł do niej, by po obiedzie wrócić po kiełbaskę.
Primo – umie czytać.
Secundo – Kawał cwaniaka stosującego niespotykane dla tego gatunku fortele. Normalnie bowiem pies rzuciłby się łapczywie na kiełbasę. Piksel natomiast, cwaniak, gdyby to zrobił, wówczas może „pańcia” zjadłaby już obiad i wypiła kefir, on by tego nie dostał. Podjął zatem ryzyko że mu zabiorą i skitrał kiełbachę. Opłaciło się.
Co by jednak nie mówić, to kot przynosi mysz. Pies nie dosyć że myszy nie przyniósł, to jeszcze podarowanym podzielić się nie chciał.

Komentarze

Popularne posty