Podróże Salamandrą - Krynki II

 Po połowicznie udanych poszukiwaniach synagog w Krynkach, o których pisałem TUTAJ, zjechaliśmy do centrum Krynek, czyli w okolice słynnego ronda, z największa w Polsce liczbą wylotów.   

W zasadzie jest to jakby rynek, czy plac centralny miasta, o statusie ronda. Sam plac przystrojony był jeszcze różnymi wystawami. Przy okazji ronda przypomniał mi się nagłówek jakiegoś bloga. Było to coś w stylu: "Opowieść o zakręcie życiowym, który okazał się rondem". Teraz tak sobie myślę, że to całkiem trafna metafora dla obecnej sytuacji z uchodźcami.

 







W zasadzie był to pierwszy dzień naszej świadomości kryzysu na granicy, de facto dziejącego się tuz obok nas, albo zaledwie kilka kilometrów dalej. Wypytywaliśmy lokalsów o sprawę. Zaznaczę, że było to w pierwszych dniach zamieszania, w drugiej połowie sierpnia. Teraz być może jest inaczej. Jakie wnioski? Owszem, mieszkańcy okolicy wyrażali strach przed migrantami, którzy nie wiadomo do czego będą zdolni. Dużo większy strach jednak wywoływały w nich działania Straży Granicznej. Jakaś dziewczyna opowiadała o panice w jaką wpadła, jak polskie służby wjechały jej nagle na podwórko świecąc po oknach i drąc się. Krynkowska legenda miejska mówiła jednocześnie, że jacyś uchodźcy pojawili się na komentowanym powyżej rondzie. No i podobno lokalni, za przeproszeniem, menele na nich wołali, żeby się schowali pod ławkę, bo "gumy" jadą.

"Gumy" jeździły rzeczywiście, zastanawialiśmy się, czy aby nie za nami i trochę tak, bo przecież jechaliśmy zabudowanym autem. Przy rondzie natomiast stanął samochód TVP Olsztyn, czekając na to coś. Pod wieczór pojechaliśmy do Kruszynian.


Komentarze

Popularne posty